Stadion pogrzebie prezydenta Krakowa?
Wraz ze stadionem Wisły, tonącym na zbyt grząskim gruncie, utonąć może także prezydent Jacek Majchrowski, który firmuje tę ważną dla miasta inwestycję.
23.10.2009 | aktual.: 26.10.2009 10:21
Afera wokół wad projektu i rosnących wydatków na budowę z pewnością poważnie zaszkodzi mu w przyszłorocznych wyborach. Polityczni przeciwnicy bezlitośnie wykorzystają to w kampanii.
- Sprawa stadionu z pewnością zostanie wyciągnięta podczas debat i spotów przedwyborczych. Obciąży hipotekę prezydenta - mówi dr Jarosław Flis, socjolog z UJ. Już teraz kłody pod nogi Majchrowskiemu rzucają radni z PO i PiS. Nie chcą przyznać kolejnych 30 mln na stadion. A bez tych pieniędzy budowa może stanąć jeszcze tej zimy.
Afera wokół obiektu Wisły Kraków nabrzmiewa z dnia na dzień. Wychodzą na jaw kolejne błędy w projekcie obiektu. Kwestionuje go UEFA. A wykonawca i władze Wisły Kraków są coraz bardziej zniecierpliwieni. Wynajęty przez prezydenta architekt Wojciech Obtułowicz notorycznie spóźnia się z przekazywaniem kolejnych części projektu firmie budowlanej, a za swoją pracę wziął już ok. 4,7 mln zł!
Radni domagają się kontroli inwestycji. Wytykają prezydentowi, że zataił przed nimi raport holenderskiej firmy, która sprawdzała budowę stadionu i już rok temu zauważyła liczne nieprawidłowości. Prezydent twierdzi, że niczego nie zataił, ale przyznaje, że były potknięcia. - To nie raport, a biznesplan, robiony w momencie, kiedy stadion nie był jeszcze przystosowany do wymogów UEFA. Wyszczególniono w nim, co trzeba uzupełnić.
Firma pana Obtułowicza zrobiła to, choć w bólach, nie godząc się z pewnymi uwagami - mówi prezydent Majchrowski. - Niestety biuro pana Obtułowicza nie nadąża z przekazywaniem dokumentacji. Wyciągniemy konsekwencje przewidziane w umowie, czyli będzie miał naliczane kary.
Faktycznie. Wypłata 700 tys. zł dla architekta została wstrzymana. Co więcej, od siedmiu miesięcy naliczane mu są kary za zwłokę - w sumie 270 tys. zł.
Prezydent Jacek Majchrowski popełnił błąd na samym początku, w ciemno powierzając Obtułowiczowi modernizację stadionu Wisły. Nie zrobił, jak w przypadku Cracovii konkursu architektonicznego, nie wybrał najlepszego projektu. Niewykluczone, że zadziałała magia nazwiska projektanta, byłego architekta Krakowa i jego znajomości w magistracie, a nie kompetencje do projektowania tak skomplikowanych obiektów. Z magistratu płynęły tłumaczenia, że wybranie Obtułowicza bez konkursu był szybszym i tańszym rozwiązaniem.
Do legendy przeszły opowieści, jak Obtułowicz jeździł po stadionach w Europie i przyglądał się im, żeby przenieść rozwiązania na nasze podwórko. - Nie miał żadnego doświadczenia w tego typu inwestycjach, eksperymentował więc i uczył się na własnych błędach - twierdzi jeden z krakowskich architektów.
Prezes krakowskiego oddziału stowarzyszenia architektów Piotr Gajewski broni Obtułowicza. - To bardzo dobry architekt. Ceniony za nieszablonowość i odwagę. Nie poddaje się kompromisom i realizuje swoją wizję. A to może powodować niekontrolowany wzrost kosztów - mówi Gajewski.
- Problemy ze stadionem są wynikiem zbyt częstych zmian w sposobie jego realizacji. Takie budowle muszą podlegać się przede wszystkim przepisom - dodaje Marek Dunikowski, architekt.
Niewypałem okazało się projektowanie stadionu w kawałkach. Obtułowicz dostarcza kolejne jego części etapami i co gorsza z opóźnieniem. W efekcie pojawiają się takie niespodzianki, że trzeba zmieniać projekt dachu nad trybuną wschodnią, bo pełno w nim wad.
Kontrowersje budzą też inne rozwiązania Obtułowicza, które z punktu widzenia Wisły i kibiców są po prostu niepraktyczne. Architekt wymyślił na przykład, że szatnie będą rozmieszczone pod trybunami południową i zachodnią, a piłkarze przed wyjściem na boisko spotkają się w narożniku. Okazało się, że jest to niezgodne z wymogami licencyjnymi. Efekt? - Trzeba budować nowe szatnie pod trybuną zachodnią.
Na tym nie koniec fuszerek architekta. Trybuna południowa została oddana w 2005 roku. Zgłoszono do niej kilkadziesiąt poprawek, m.in. przeciekający basen. Następnie powstała trybuna północna, ale kibice wchodzą jej bokami, bo nie ma klatek schodowych wewnątrz, powstaną później.
Zdarzają się też błędy wręcz śmieszne, np. zaprojektowanie drzwi na wysokości metra od podłogi. Gdy projektanta zapytano, jak wyobraża sobie wejście, miał odpowiedzieć, że... można przecież dostawić przenośne schodki. Z kolei z podjazdu dla autokarów prowadzą do szatni schody zamiast łagodnych zjazdów. A byłoby to ułatwieniem dla sportowców taszczących ze sobą kilogramy sprzętu.
Teraz okazało się, że konstrukcje stadionu trzeba wzmocnić, bo stoi ona na zbyt grząskim gruncie. Projekt oparty bowiem został na niekompletnych badaniach geologicznych. Konieczne jest też poszerzenie filarów, aby obiekt spełniał normy UEFA. Wymogi te są spisane w jednej książce, ale najwyraźniej projektant do niej nawet nie zerknął.
Sam Obtułowicz, mimo tej kaskady zastrzeżeń, nie czuje się winny. - Na każdy stadion spada w pewnym czasie krytyka. Pamiętajmy jednak, że projekt oglądamy w połowie stanu realizacji. To subprodukt, który się obrabia - przekonuje Obtułowicz. - Oczywiście pojawiają się małe problemy, które da się przy stole spokojnie rozwiązać. Był czas kiedy można było zgłaszać uwagi do projektu, a teraz trzeba go robić. Potem przyjdzie czas na ocenę - proponuje.
Projektant stadionu pytany o wadliwą konstrukcję dachu twierdzi, że jako architekt, orzeka tylko o jego kształcie estetycznym. - Są inni naukowcy i specjaliści z Polimexu (wykonawca robót - przyp. red.), którzy badają to pod kątem technicznym - przekonuje Obtułowicz.
Co do opóźnień w dostarczaniu projektów Obtułowicz również bagatelizuje problem. Twierdzi, że jest to zbyt ważna inwestycja, dlatego prace muszą być prowadzone skrupulatnie, a to wymaga czasu. Niewykluczone jednak, że prawdziwym powodem opóźnień jest to, że Obtułowicz przez długi czas jednocześnie pracował nad dwiema dużymi inwestycjami - Muzeum Powstania Warszawskiego oraz stadionem Wisły.