PolskaSprzedawca marzeń

Sprzedawca marzeń

Pierwsze pieniądze zarobił, gdy miał 10 lat. Handlował na koloniach walutą. Dwadzieścia lat później stworzył firmę, która jest warta 40 milionów złotych i właśnie weszła na warszawski parkiet.

Sprzedawca marzeń

15.10.2005 | aktual.: 15.10.2005 10:59

Tomasz Moroz, założyciel i wiceprezes wrocławskiego biura podróży Travelplanet. pl, to jedyny przedsiębiorca z Dolnego Śląska, który będzie rywalizował o tytuł najlepszego menedżera na świecie. Znalazł się w gronie dziesięciu biznesmenów z Polski. Organizator konkursu, firma doradcza Ernst & Young, przy wyborze zwycięzcy bierze pod uwagę nie tylko wyniki finansowe spółek kierowanych przez nominowanych, ale także ich osobowość, pomysłowość i styl prowadzenia biznesu. – Nominacja była dla mnie zaskoczeniem – cieszy się Tomasz Moroz. – Tym bardziej, że znalazłem się w gronie osób starszych ode mnie – mówi 30-letni wiceprezes największego w Polsce portalu, zajmującego się sprzedażą imprez turystycznych przez Internet.

Przydrożny sprzedawca Moroz pochodzi z Gliwic. – Pierwsze poważne pieniądze zarobiłem, kiedy miałem 10 lat. Sprzedawałem napoje przy drodze – wspomina. – A na koloniach w Czechach handlowałem walutą – śmieje się. Z branżą turystyczną jest związany od dawna. Jeszcze w liceum, podczas wakacji, zaczął jeździć jako pilot wycieczek zagranicznych. Swojego pierwszego wyjazdu nie wspomina jednak zbyt miło. Wybrał się z bardzo małym biurem podróży do Hiszpanii. – Od samego początku były problemy – wspomina Tomasz Moroz. – Nie ten hotel, niezadowoleni turyści, skrócony przez organizatora pobyt. Kilkudziesięciu rozwścieczonych wczasowiczów wyżywało się na Bogu ducha winnym, 18-letnim pilocie. Nie zraziło go to jednak. Pracował później w Grecji, Hiszpanii, Tunezji, krajach skandynawskich. Jak godził naukę z podróżami? – Zdawałem egzaminy w pierwszych terminach i wyjeżdżałem na kilka miesięcy jako rezydent biur podróży – opowiada. – Miałem dużo szczęścia. Do tego doskonale znałem język niemiecki, co jeszcze kilkanaście
lat temu nie było tak powszechne. Na ostatnim roku studiów na handlu zagranicznym wrocławskiej Akademii Ekonomicznej był już etatowym pracownikiem jednego z największych w Polsce biur podróży ScanHoliday. Wylądował jednak za biurkiem, co nie było szczytem jego marzeń. – Nikt nie interesował się moimi pomysłami. Dlatego szybko stamtąd uciekłem – wspomina.

Wirtualne marzenia

Na początku 2000 roku jako świeżo upieczony absolwent wpadł na pomysł, że będzie sprzedawał wycieczki przez Internet. Jego dwóch kolegów stawiało pierwsze kroki w branży turystycznej. Postanowili połączyć siły. Żaden nie narzekał jednak na nadmiar gotówki. – Nie mieliśmy bogatych rodziców. Rozejrzeliśmy się więc za funduszem inwestycyjnym, który wszedłby w nasz interes – opowiada Moroz. W końcu trafili do wrocławskiego MCI. Na świecie podobne portale działają od dawna, dlatego w funduszu uznali, że taki biznes warto rozkręcić. Trzeba było tylko fundusz przekonać, że to właśnie oni idealnie nadają się do prowadzenia nowego biznesu. Firma ruszyła na początku 2001 roku. Wkrótce nadciągnęły czarne chmury. W ciągu roku nastąpił krach spółek internetowych, atak terrorystyczny na wieżowce WTC, epidemia SARS, wojna w Iraku. – Ludzie przestraszyli się, przestali wyjeżdżać – kwituje Tomasz Moroz. A jednak przetrwali. Po okresie zastoju wycieczki zaczęły się świetnie sprzedawać, później do imprez turystycznych doszła
internetowa sprzedaż biletów lotniczych i rezerwacja hoteli. W tym roku firma – jako pierwsza w Polsce spółka internetowa – zadebiutowała na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Kilka lat temu młodzi biznesmeni mogli o tym jedynie pomarzyć.

Życie jak na morzu

Wrocławski menedżer mówi, że wysłał już w świat ponad 50 tysięcy osób. Sam też często wyjeżdża. Wspiął się na wysokość ponad 5 tysięcy metrów w Andach, ale przyznaje, że woli nurkowanie na rafach koralowych. W przyszłym roku wybiera się do Afryki, w planach ma Nową Zelandię. Zawsze w grupie przyjaciół. Kobiety swojego życia na razie nie znalazł. Przyznaje, że kandydatek było kilka, ale świat ma tyle do zaoferowania, że na razie nie myśli o małżeństwie. – Człowiek, który pracuje w turystyce, jest jak marynarz. Z każdego portu ma jakieś wspomnienia – śmieje się. Gdy nie wyjeżdża, pracuje i dokształca się. Niedawno zrobił studia MBA we Frankfurcie. – Myślałem, że jak spółka wejdzie na giełdę, to odpocznę. A tu pracy coraz więcej – opowiada, gdy późnym wieczorem spotykamy się w jego firmie. Ale zaznacza, że do pracoholizmu mu daleko. – Rzadko zdarza mi się pracować po kilkanaście godzin dziennie – twierdzi. Chce, by za pięć lat Travelplanet. pl było największym dystrybutorem imprez turystycznych w Europie
Środkowo-Wschodniej. Teraz bada czeski rynek. Czy ma receptę na sukces w biznesie? – Ciężka praca, determinacja i trochę szczęścia. Każdy, kto kończy studia, powinien zamiast pracy magisterskiej napisać biznesplan. To przyniosłoby bardzo dużo pożytku – kończy Moroz.

Najlepsi w Polsce Obok Tomasza Moroza do nagrody zostali z Polski nominowani: Krzysztof Adamek, prezes krakowskiej firmy LCS Logistics; Przemysław Gacek, twórca portalu rekrutacyjnego Pracuj. pl; Andrzej Głowacki z firmy konsultingowej DGA; Krzysztof Grądziel, prezes firmy DGS z Włocławka; Grzegorz Leszczyński, szef Internetowego Domu Maklerskiego z Krakowa; Krzysztof Olszewski, szef Solaris Bus&Coach, którego autobusy jeżdżą po drogach całej Europy; Jacek Papaj, szef informatycznej spółki Comp S.A.; Tadeusz Winkowski, szef firmy z branży poligraficznej; Piotr Nowakowski i Piotr Olewiński, założyciele firmy Novol, która zajmuje się produkcją elementów dla przemysłu samochodowego.

Łukasz Pałka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)