Trwa ładowanie...
d4vu9pd
17-01-2006 00:10

Sprzedali mieszkanie by... leczyć zwierzęta

Longin Siemiński i jego żona Mariola na
własny koszt leczą ranne zwierzęta, które łodzianie znajdują na
ulicy. Są wśród nich zarówno psy, koty, ptaki, jak i dzikie
zwierzęta: sarny, dziki itp - informuje "Express Ilustrowany".

d4vu9pd
d4vu9pd

Do niedawna ranne zwierzęta przyjmował ogród zoologiczny. Odkąd przepisy tego zabraniają, nikt nie chce ich przyjąć: schronisko i leśnictwo miejskie zasłaniają się brakiem warunków.

Państwo Siemińscy sprzedali mieszkanie, by mieć pieniądze na leczenie i utrzymanie znajd. Kupili dla nich dwie działki. Na półhektarowej w Łodzi mają 200 psów i 40 kotów. Na większej, liczącej 50 tys. m kw., w miejscowości Wojtyszki za Sieradzem stworzyli lokum dla kolejnych kilkuset psów, a także dzikich zwierząt i ptaków. Do tej pory wyleczyli i wypuścili do lasu samca sarny, dzika, lisa, daniela, myszołowa, sowę i jastrzębia. W dalszym ciągu opiekują się dwoma bocianami i dwoma łabędziami z połamanymi nogami i skrzydłami.

- Zwierzęta przyprowadzają do nas mieszkańcy, policjanci, strażnicy miejscy, którzy nie wiedzą co z nimi zrobić- mówi Longin Siemiński. Rodzina Siemińskich żyje z prowadzenia hotelu dla zwierząt. Za przechowanie psa czy kota biorą od 15 do 25 zł za dobę (zależnie od menu i wymagań czworonoga). Przywiezione, ranne zwierzęta utrzymują sami i leczą u znajomych weterynarzy. Jak mówią - wyleczenie jednego (zależnie od choroby) kosztuje ich od 100 do 500 zł.

d4vu9pd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4vu9pd
Więcej tematów