Sprzeczne informacje o przecieku
Prokurator prowadzący sprawę starachowicką
poinformowany został przez policję o przecieku już 26 marca rano,
w dniu pierwszych zatrzymań - dowiedziała się we wtorek
nieoficjalnie PAP. W poniedziałek zastępca prokuratora generalnego
Kazimierz Olejnik oświadczył, że policja nie poinformowała
prokuratury, że doszło do przecieku informacji.
08.07.2003 19:20
Według informatora PAP, funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego po odebraniu sygnału o przecieku informacji podjęli decyzję o przyspieszeniu całej akcji. Zatrzymano też mniej osób, niż początkowo zamierzano. O tych zmianach i ich przyczynie poinformowano prokuratora prowadzącego sprawę starachowicką.
W poniedziałek rzecznik Komendanta Głównego Policji Sławomir Cisowski powiedział dziennikarzom po spotkaniu szefa MSWiA Krzysztofa Janika z komendantem głównym Antonim Kowalczykiem, że policja w dniu przekazania materiałów dotyczących sprawy starachowickiej prokuraturze - 14 kwietnia - wskazała prokuratorowi, gdzie w dokumentacji znajduje się informacja o przecieku.
Potwierdził to informator PAP. Według niego, policja wskazała prokuratorowi zarówno tom, jak i strony, na których jest zapis rozmowy telefonicznej, z której wynika, że doszło do przecieku informacji o zamiarze zatrzymania samorządowców starachowickich.
Inne stanowisko w tej sprawie przyjmuje prokuratura. Olejnik podczas poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział, że policja nie poinformowała prokuratury o tym, że w śledztwie dotyczącym gangu ze Starachowic doszło do przecieku informacji.
Podkreślił, że policjanci nie ujawnili, iż wykryli przeciek także w czasie przekazywania prokuratorowi prowadzącemu sprawę materiałów - wyników podsłuchu.
Według Olejnika, to prokurator prowadzący postępowanie sam analizował ponad tysiąc stron billingów telefonicznych i zapisów podsłuchów "i w ten sposób natrafił na przeciek". Wtedy dopiero wszczął odrębne postępowanie w sprawie tego ujawnienia tajnej informacji. "Taki stan rzeczy spowodował rażące opóźnienie w rzetelnym i sprawnym rozpatrzeniu sprawy. Trzeba przecież działać niezwłocznie, a opóźnienie utrudniło to postępowanie" - oświadczył w poniedziałek Olejnik.
26 i 27 marca funkcjonariusze kieleckiego CBŚ zatrzymali członków tzw. gangu starachowickiego - zajmujących się handlem kradzionymi samochodami, narkotykami i bronią. Zatrzymano też starostę starachowickiego Mieczysława S.- zarzut wyłudzenia odszkodowania za rzekomo skradziony samochód - i wiceszefowi rady powiatu Marka B., któremu zarzucono wyłudzenie i przestępstwo korupcyjne. Obaj to świętokrzyscy działacze SLD.
4 lipca "Rzeczpospolita" ujawniła, że w sprawie doszło do przecieku. W artykule napisano, że z policyjnego podsłuchu wynika, iż świętokrzyski poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do starachowickich samorządowców i ostrzegł ich przed planowaną akcją CBŚ
Poseł Andrzej Jagiełło potwierdził we wtorek w liście do członków klubu SLD, że zadzwonił do starachowickiego starosty, ale_ "z zapytaniem, co narozrabiał, czy wziął jakieś łapówki itp., bo policja zajmuje się taką sprawą i grozi mu za to areszt". Powołał się przy tym na informacje uzyskane od wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki. Jak wyjaśniał _"wymienił nazwisko Sobotki jako blef zmierzający do ewentualnego postraszenia starosty i uzyskania prawdziwej odpowiedzi".