Sprzątaczki miały rację
Państwowa Inspekcja Pracy w Katowicach skontrolowała we wtorek dokumenty w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Lecznictwa Ambulatoryjnego i orzekła, że firma Dussmann niezgodnie z prawem przerzuciła obowiązek wydania świadectw pracy sprzątaczkom na ZLA.
21.04.2005 | aktual.: 21.04.2005 08:48
O kontrolę do PIP-u zwróciły się pracownice, które poczuły się oszukane. – Nie mamy pracy, a co gorsze zaświadczeń, że ją utraciłyśmy, więc zarejestrowanie się w urzędzie pracy i prawo do świadczeń socjalnych jest niemożliwe – mówią kobiety. O sprawie piszemy od dwóch tygodni, ale wszystko wskazuje na to, że nasze czytelniczki słusznie walczą o swoje.
– Miejmy nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. To bardzo smutne, że w taki sposób dziękuje nam się za pracę. Posprzątanie kilku pięter poradni za niecałe 600 zł nie było łatwe, ale pracowałyśmy solidnie, a potraktowano nas okropnie – mówi Wanda Gałuszka, do ostatniego dnia marca pracująca z poradni przy ul. PCK.
Na szczęście PIP potwierdził ich rację. Kontrola wykazała, że warszawska firma Dussmann działała bezprawnie, nie wydając 20 pracownicom świadectwa pracy i wymuszając ten obowiązek na katowickim zakładzie, który ma „pod sobą” tutejsze przychodnie. W związku z tym, że Dussmann to firma, której siedziba znajduje się w Warszawie, katowiccy kontrolerzy skierują sprawę do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie, który wyciągnie wyciągnie stosowne konsekwencje wobec tej firmy.
Dussmann 3-letni kontrakt na sprzątanie przychodni wygrał w przetargu. Do kolejnego nie przystąpił. Od 1 kwietnia usługi dla miasta wykonuje firma Masterhof. Pracujące dla Dussmanna sprzątaczki zostały przejęte od SPZLA na podstawie art. 231 Kodeksu Pracy.
To zdaniem kontrolerów PIP było jak najbardziej zgodne z prawem, jednak absolutnie niedopuszczalne stało się przerzucanie obowiązku wydania świadectw pracy z powrotem na poprzedniego pracodawcę, czyli ZLA. Dussmann zrobił to powołując się na ten sam artykuł KP. I tutaj zdaniem kontrolerów popełnił błąd prawny.
– Nie mogę się ustosunkować do tej decyzji dopóki nie dostanę oficjalnego zawiadomienia z inspekcji, ale najwyraźniej nasi prawnicy inaczej interpretują prawo – mówi tymczasem Tomasz Przywara, prezes Dussmanna.
Aleksandra Ślifirska