Sprawy obrzucenia Kaczyńkiego tortem ciąg dalszy
22-letni student, sprawca środowego "ataku
tortowego" na prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, jest nadal
zatrzymany do czasu wyjaśnienia okoliczności sprawy -
poinformowała policja. Prezydent Kaczyński
dotychczas nie złożył zawiadomienia, ale zapowiedział, że będzie
domagał się ścigania osoby, która go zaatakowała.
03.06.2004 | aktual.: 03.06.2004 12:21
W grę wchodzi zawiadomienie o naruszeniu nietykalności cielesnej lub znieważenie funkcjonariusza publicznego. Młody człowiek może zostać wówczas zatrzymany na 48 godzin, sąd może przedłużyć ten okres do 72 godzin.
Do incydentu doszło w środę wieczorem podczas spotkania przedwyborczego PiS na warszawskim Żoliborzu. Prezydent Kaczyński, wchodząc na salę, został trafiony w głowę tortem.
Policja zatrzymała 22-letniego studenta. Elżbieta Daniewska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji w środę podkreśliła, że chłopak ma bardzo dobrą opinię i jest dobrym studentem. Początkowo pojawiła się informacja o tym, że po przesłuchaniu został zwolniony do domu.
Policja poinformowała jednak, że student jest zatrzymany do czasu wyjaśnienia okoliczności sprawy. Mężczyzna podczas rozmowy z policją nie deklarował przynależności do żadnej organizacji czy ugrupowania. Wyjaśniał też, że tort mu po prostu wypadł z ręki.
Arkadiusz Zajączkowski z Federacji Anarchistycznej powiedział PAP, że zatrzymany 22-latek uczestniczył w wielu programach m.in. "Jedzenie zamiast bomb", był współorganizatorem także imprez antyglobalistycznych.
Sam Kaczyński powiedział, że nie ma wątpliwości, iż zrobił to "przedstawiciel szlachetnego środowiska gejów", w związku z tym, że nie dał zgody na Paradę Równości. "Nie miałem wątpliwości, że był to przedstawiciel tego środowiska (gejowskiego). Na podstawie ogólnego oglądu i specyficznego stylu noszenia się - jego i kilku jego towarzyszy - poza jednym, który nie sprawiał takiego wrażenia" - mówił prezydent stolicy.
Dodał, że był to brutalny, chuligański atak. "Zawsze się temu sprzeciwiałem, a dziś okazało się, że to nie są ludzie tacy słabi. Przez ten tort wyraźnie czułem jego pięść" - powiedział Kaczyński. Dodał, że przykrość sprawił mu fakt, iż pierwsza na miejscu zdarzenia pojawiła się straż miejska, a nie policja.(ab)