Sprawcy linczu we Włodowie odzyskali wolność
Mirosław K. - jeden z 5 mężczyzn podejrzanych
o lincz we Włodowie - po powrocie w domu ugotował rosół. Inny -
Krzysztof W. przytulił 2,5-letnią córeczkę, jeden z jego braci -
również podejrzanych w sprawie - odsypia, drugi zaś pojechał do
babci. Stanisław M. po powrocie do domu patrzył w okno, i nie mógł
się nadziwić, że nie ma w nim krat.
08.11.2005 | aktual.: 08.11.2005 23:05
Minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro polecił prokuraturze uchylenie aresztu wobec pięciu mężczyzn podejrzanych o głośny lincz na recydywiście we Włodowie (Warmińsko-Mazurskie). W poniedziałek cała piątka, aresztowana w lipcu, wyszła na wolność.
Po powrocie mężczyźni, mieszkańcy małych wsi położonych 30 km od Olsztyna, gdzie centralnym punktem jest sklep, ciągle słyszą pytania: "Jak się panowie czujecie?", "Co zamierzacie robić w najbliższym czasie?". W środę od rana do ich domostw pukają dziennikarze ogólnopolskich stacji telewizyjnych, gazet, rozgłośni radiowych.
Siedziałem w czteroosobowej celi, nie sądziłem, że wyjdę przed końcem roku, a tu nagle leżę we własnym łóżku - powiedział 45-letni Wiesław K., mieszkający w Brzydowie z żoną i dziećmi, w domu dzielonym z matką. Wspomina, że pierwszą rzeczą, którą zrobił po powrocie do domu, był rosół. Ugotował go na mięsie z własnej kury. W zupie był jednak kupny makaron. Jak tłumaczyła jego żona Elżbieta, nie było czasu, by zrobić domowy. Dodała, że już w niedzielę, podczas odwiedzin męża w areszcie śledczym w Barczewie, pomyślała, że wróci on do domu lada dzień.
W tej samej wsi mieszka też inny z podejrzanych 48-letni Stanisław M. W poniedziałek, tuż po wyjściu zza więziennych murów, powtarzał w kółko "dziękuję". Po czym na widok dziennikarzy zaczął uciekać. W nocy emocje trochę opadły. We wtorek przyznał, że początkowo nie mógł uwierzyć, że odzyskał wolność.
Człowiek stara się o tym wszystkim zapomnieć, ale tak szybko się nie da. Tak się stało, nie ma odwrotu - powiedział Stanisław M. Dodał, że teraz chce przede wszystkim odpocząć i uspokoić nerwy po czterech miesiącach za kratami. Stanisław M. i Wiesław K. pracują w miejscowej spółce rolniczej. Pierwszy jest kierowcą ciągnika, drugi pracuje w suszarni. Obaj liczą na to, że pracodawca nie zwolni ich teraz.
Potrójną radość decyzja ministra Ziobry sprawiła rodzinie W. z Włodowa, której trzej bracia brali udział w samosądzie. Najstarszy z nich - Tomasz odsypiał we wtorek nieprzespane w areszcie noce. Jego żona Wiesława prosiła dziennikarzy o wyrozumiałość.
Średni z braci W. wybrał się do chorej babci. Najmłodszy zaś, Krzysztof, który w poniedziałek przyznał, że uderzał ofiarę linczu szpadlem, początkowo nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Ukrył się przed domem, za stertą drewna przygotowanego na zimę. Dopiero po namowach zgodził się na rozmowę. Powiedział, że pierwszą noc spędził we wsi Świątki, gdzie mieszka z mamą jego 2,5-letnia córeczka. Tak dawno nie widziałem bliskich. Z Olsztyna (gdzie siedział w areszcie) jechałem do domu autobusem PKS. Miałem przy sobie telefon komórkowy odebrany z depozytu. Rodzina zadzwoniła do mnie, żebym wysiadł w Jonkowie, tam mnie odebrała moja dziewczyna, pojechaliśmy do córki. Dopiero teraz przyjechałem do rodziców - opowiadał Krzysztof. Powoli dochodzę do siebie - dodał.
Wszyscy podejrzani żałują tego, co się stało. Wskazują przy tym, że gdyby policja zareagowała na czas, ofiara samosądu prawdopodobnie nadal by żyła. Do linczu doszło 1 lipca. Tego dnia wieś terroryzował 60-letni recydywista Józef C. Wygrażał sąsiadom, jednego z mężczyzn ranił tasakiem. Włodowianie zadzwonili do komisariatu policji w Dobrym Mieście. Policja nie zareagowała - a zastraszeni mężczyźni postanowili sami uspokoić przestępcę. Pobity przez nich Józef C. zmarł.
Tego samego dnia do aresztu trafiło siedmiu podejrzanych. Po kilku tygodniach dwóch z nich wyszło na wolność. Reszta wyszła dopiero w poniedziałek. Dwaj policjanci, pełniący 1 lipca dyżur w dobromiejskim komisariacie, zostali zwolnieni z pracy. Prokuratura postawiła im zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych. Byli funkcjonariusze są na wolności i będą odpowiadać z wolnej stopy.
Mieszkańcy Włodowa postanowili bronić mężczyzn, którzy, jak to określają, stanęli w ich obronie. Wiesława Przerwa z Włodowa założyła komitet wspierający podejrzanych. Uzbierał on pieniądze na adwokatów - wynajęli jedną z najlepszych kancelarii adwokackich w Olsztynie.
Podejrzanych czeka teraz proces za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Żaden z nich nie był wcześniej karany. Mają dobrą opinię we wsiach, w których mieszkają.
Tomasz Sosnowski