"Sprawa się rozsypała. To upadek koncepcji represji"
Piętnastodniową przerwę ogłoszono w procesie byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko, oskarżonej o nieprawidłowości przy zawieraniu kontaktów gazowych z Rosją w 2009 roku.
Opozycyjna polityk uznała, że świadczy to o tym, iż jej sprawa "się sypie". Współpracownicy byłej szefowej rządu przypuszczają, że odraczając proces do 27 września, władze Ukrainy chcą zyskać na czasie w związku z toczonymi obecnie negocjacjami nad umową stowarzyszeniową z Unią Europejską.
Prowadzący rozprawę sędzia Rodion Kiriejew ogłosił tak długą przerwę w procesie, by Tymoszenko mogła zapoznać się z aktami swojej sprawy. Ani była premier, ani jej obrona, nie byli na to przygotowani: wcześniej, dając Tymoszenko czas na zapoznanie się z aktami, sędzia Kiriejew wydzielał maksymalnie trzy dni.
- Świadczy to, że sprawa się rozsypała. Mamy do czynienia z całkowitym upadkiem ich koncepcji represji politycznych - powiedziała była premier po decyzji sądu.
Najbliższy współpracownik Tymoszenko, były wicepremier Ołeksandr Turczynow ocenił natomiast, że przerwa w procesie jego szefowej to próba zyskania na czasie przed ważnymi dla Ukrainy wydarzeniami, takimi jak m.in. szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie, 29-30 września.
Podobną opinię wyraził doradca Tymoszenko, Serhij Sobolew. - W trakcie kilku miesięcy procesu jest to pierwsza porażka władz, które przestraszyły się nacisków wewnętrznych i zewnętrznych w przededniu ważnych dla Ukrainy szczytów międzynarodowych - powiedział.
Julia Tymoszenko, sądzona za nadużycia przy podpisywaniu kontraktów gazowych z Rosją, od 5 sierpnia przebywa w areszcie śledczym. Jej zatrzymanie spotkało się z krytyką Zachodu, a niektóre kraje - jak Francja - ostrzegły, że bez sprawiedliwego procesu Tymoszenko szybkie zakończenie rozmów o umowie stowarzyszeniowej Ukraina-UE nie będzie możliwe.
Polska, która sprawuje obecnie półroczną prezydencję w UE uważa tymczasem, że negocjacje należy kontynuować.