Sprawa o wymianę zamka w drzwiach trafiła do Strasburga
Przez ponad pięć lat Ryszard W. procesował się ze swoją byłą żoną przed polskimi sądami. W końcu - sprawa trafiła do Strasburga. A poszło o... wymianę zamka w drzwiach. Trybunał uznał, że pięć lat jak na tego typu sprawę to dużo.
Kiedy po świętach w grudniu 1992 roku była żona Ryszarda W. wróciła do wspólnego mieszkania, zastała drzwi zamknięte. Były mąż wymienił zamki. Kobieta złożyła do prokuratury doniesienie o przestępstwie. Prokurator uznał jednak, że nie ma podstaw do wszczynania śledztwa.
Była żona Ryszarda W. nie dała jednak za wygraną - w końcu śledztwo zostało wszczęte, ale po roku je umorzono. Kobieta odwołała się jednak od tej decyzji do prokuratury okręgowej. I tak, po kolejnym śledztwie sprawa trafiła do sądu. I tam ciągnęła się do roku 1998; wówczas sąd wydał wyrok, że Ryszard W. jest niewinny.
Jednak on sam uznał, że sprawa trwała za długo i złożył skargę do Strasburga. Trybunał w Strasburgu orzekł, że pięć lat jak na sprawę dotyczącą zamka w drzwiach to dużo. "Sprawa nie przedstawiała szczególnych trudności" - napisał Trybunał w uzasadnieniu. Uznał jednak, że nie doszło do naruszenia art. 6 pkt. 1 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, który gwarantuje "rozpatrzenie sprawy w rozsądnym terminie".
Trybunał podkreślił, że sam Ryszard W. też nie przyczyniał się do szybkiego jej zakończenia, m.in. nie stawił się w prokuraturze w wyznaczonym terminie, nie pojawił się na jednym z procesów i nie podał na czas swojego adresu prokuratorowi.