PolskaSprawa matki Madzi: Nie nawołujmy do linczu!

Sprawa matki Madzi: Nie nawołujmy do linczu!

05.03.2012 08:38, aktual.: 05.03.2012 09:08

Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła Katarzynie W. zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. W Internecie pojawiła się petycja osób niezadowolonych z tego faktu. Domagają się, by kobieta została sądzona, jak zabójczyni dziewczynki.

W treści autorzy petycji napisali:

"W związku z postawionym zarzutem przez prokuraturę jakoby Katarzyna W. dopuściła się tylko nieumyślnego spowodowania śmierci swojej córki Madzi. My Polacy nie zgadzamy się z postawionym tylko jednym zarzutem i domagamy się postawienia kolejnych zarzutów:
- Nieudzielenie pierwszej pomocy

- Bezczeszczenie zwłok małej Madzi

- Składanie fałszywych zeznań

- Celowe wprowadzanie w błąd bo inaczej tego nie idzie nazwać
Sprawiedliwość musi dosięgnąć wszystkich bez wyjątków !!!"

- To nie media ani opinia publiczna powinna ferować wyroki i mówić prokuraturze co ma robić - zaznacza dr Piotr Machura z Zakładu Etyki Instytutu Filozofii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. - Od tego są śledczy i procedury prawne, które dają nam możliwość odwołania się od wyroku czy zaskarżenie decyzji prokuratora.

Jak podkreśla dr Machura, sprawa matki Madzi jest bardzo złożona z punktu widzenia etyki.

- Ludzie mają naturalną skłonność do oceniania innych. Świat nie jest nam obojętny i wartościujemy go, a mama Magdy sama wciągnęła nas w grę medialną, po części sprowokowała ludzi, w związku z tym ich reakcje są bardzo ostre, nasycone emocjami. Stąd też wypowiedzi na pograniczu dopuszczalnych norm. Gniew i silne emocje nie są dobrymi doradcami i przesłaniają zdrowy rozsądek. To bardzo niebezpieczna gra - zaznacza. - Zapominamy, że nic nie jest białe albo czarne. Trzeba spojrzeć na sprawę pod różnymi kątami. Swoboda formułowania sądów powinna ustąpić refleksji nad tym, że być może nasz osąd jest ograniczony w stosunku do zakresu wiedzy, jaką dysponujemy. W tej sprawie jednak nasza wiedza w dalszym ciągu jest niepełna. Należy być ostrożnym - mówi.

Stąd też najprostsza droga do linczu. Już w Średniowieczu, kiedy ciągnięto skazańca na rynek, żeby go powiesić, każdy chciał być bliżej egzekucji, zobaczyć krew i krzyknąć "Należy mu się!" Jak podkreśla dr Machura, takich sytuacji nie trzeba jednak szukać aż tak daleko. - W XX wieku też zdarzały się lincze - zaznacza.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (501)
Zobacz także