Sprawa lawiny pod Rysami trafiła do sądu
Mirosław Sz., opiekun tragicznej w skutkach wycieczki licealistów na Rysy, został oskarżony o to, że jako kierownik i opiekun wycieczki nieumyślnie doprowadził do wyzwolenia lawiny, przez co naraził osiem osób na śmierć. Za ten czyn grozi mu do ośmiu lat więzienia.
"Przez sam fakt, jak i sposób poprowadzenia wycieczki oraz zabranie zbyt licznej, bo wraz z nim liczącej 13 osób grupy, oskarżony doprowadził do wyzwolenia lawiny, która porwała większość uczestników wycieczki" - powiedziała prokurator Małgorzata Ciężkowska-Gabryś z Zakopanego.
Ponadto Mirosław Sz. został oskarżony o to, że dzień przed tragiczną lawiną poprowadził na Rysy inną grupę, przez co nieumyślnie naraził jej członków na bezpośrednie niebezpieczeństwo zabrania przez lawinę. Za to grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Mirosław Sz. jest jedynym oskarżonym w tej sprawie. Drugi opiekun wycieczki zginął w lawinie.
Śledztwo prokuratorskie trwało sześć miesięcy. W jego trakcie przesłuchano kilkudziesięciu świadków, m.in. ocalałych uczestników wycieczki, rodziny ofiar, ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Materiał dowodowy obejmuje również dwie opinie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej o sytuacji pogodowej w okresie poprzedzającym wypadek oraz w tragicznym dniu.
Decydujące znaczenie dla wyników śledztwa miała opinia biegłego Polskiego Związku Alpinizmu, który miał ocenić, czy wycieczka była poprowadzona właściwie, a jeśli nie, to jakie popełniono błędy i czy można ich było uniknąć. "Biegły zakwestionował prawie wszystko, co robił oskarżony, prowadząc wycieczkę na Rysy" - powiedziała prokurator.
"Według biegłego, opiekun nie miał prawa prowadzić tego dnia wycieczki na Rysy i nie miał prawa zabierać tak licznej grupy. Przewodnik wychodzący na Rysy nie powinien zabierać więcej niż 3-4 osoby. Mirosław Sz. nie przeprowadził właściwego przeszkolenia podopiecznych, źle rozstawił grupę w terenie" - dodała Małgorzata Ciężkowska-Gabryś.
Biegły Bogumił Słama, który jest szefem Centrum Szkolenia PZA, podkreślił, że przy drugim stopniu zagrożenia lawinowego, obowiązującym wówczas w Tatrach, lawiny nie schodzą samoistnie, lecz pod dużym obciążeniem i takim właśnie była zbyt liczna grupa. Według biegłego, to właśnie sposób poruszania się grupy i jej złe rozmieszczenie w terenie były bezpośrednim czynnikiem wywołującym lawinę.
Lawina, która 28 stycznia porwała pod Rysami wycieczkę z Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion" działającego przy I LO w Tychach, była najtragiczniejszą w skutkach w historii Tatr Polskich. Czoło lawiny załamało lód na Czarnym Stawie i pogrzebało w nim większość ofiar. Poszukiwanie ciał trwało do 17 czerwca. Z sekcji zwłok wynika, że niektóre ofiary zmarły w wyniku uduszenia, a inne w efekcie rozległych obrażeń.