PolskaSprawa ks. Andrzeja powinna być wyjaśniona do końca

Sprawa ks. Andrzeja powinna być wyjaśniona do końca

Sprawa nadużyć obyczajowych księdza
archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej powinna być wyjaśniona do
końca z uszanowaniem godności wszystkich dotkniętych nią osób -
uważa metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz.

11.03.2008 | aktual.: 11.03.2008 11:46

Hierarcha odniósł się w ten sposób do sprawy ks. Andrzeja, byłego dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie, któremu wychowankowie zarzucają molestowanie seksualne.

W specjalnie wydanym oświadczeniu w tej sprawie, metropolita warszawski zastrzegł, że sprawę zna jedynie z doniesień medialnych i dlatego nie może komentować jej szczegółowo.

"W związku z doniesieniami prasowymi na temat nadużyć obyczajowych w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, wyrażam przekonanie, że sprawa powinna zostać wyjaśniona do końca, z uszanowaniem godności wszystkich dotkniętych nią osób. Ponieważ całą wiedzę na ten temat posiadam z wczorajszych doniesień medialnych, nie mogę komentować szczegółowo całej sprawy, bez poznania 'altera pars'" - napisał abp Nycz.

W poniedziałek "Gazeta Wyborcza" opublikowała reportaż o tym jak Kościół katolicki przez 13 lat ukrywał aferę pedofilską w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. O molestowaniu dzieci przez ks. Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie, miało wiedzieć trzech biskupów i wielu księży.

Jak podała "GW", chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. mieli poinformować o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Hierarcha nie uznał ich relacji za wiarygodne. Nie porozmawiał z żadnym z poszkodowanych. Wtedy rozgoryczeni wychowawcy poprosili o pomoc dwóch zakonników.

W 2003 r. ich zeznania i relacje ofiar spisał dominikanin Marcin Mogielski. Jego zwierzchnik o. Maciej Zięba przekazał je obecnemu arcybiskupowi szczecińsko-kamieńskiemu Zygmuntowi Kamińskiemu. Metropolita zajął się sprawą dopiero, gdy wychowawcy zasugerowali, że pójdą do prokuratury. Sąd biskupi przesłuchał tylko dwóch pokrzywdzonych. Ks. Andrzej został odsunięty od oświaty dopiero w 2007 roku".

Ks. Andrzej broni się przed stawianymi mu zarzutami Żadnego wychowanka nie tknąłem - oświadczył w rozmowie z gazetą. Na pytanie, czy wykorzystywał seksualnie swoich podopiecznych, odpowiedział: nie, absolutnie czegoś takiego nie robiłem. To bezpodstawne zarzuty. Mam dość życia pod ich presją. Chcę, by ta sprawa była całkowicie wyjaśniona. (mg)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)