Sprawa Krzysztofa Olewnika: czy ekspertyza przyniesie przełom?
Prokuratura o kolejne pół roku przedłużyła śledztwa dotyczące nieznanych okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz nieprawidłowości przy dotychczasowych postępowaniach. Czy oczekiwana przez śledczych ekspertyza przyniesie przełom?
06.07.2012 | aktual.: 17.07.2012 22:47
Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku zajmuje się sprawą Krzysztofa Olewnika od maja 2008 r. Śledczy mieli zakończyć śledztwo w czerwcu, okazuje się jednak, że tak się nie stanie. Rzeczniczka prasowa prokuratury Barbara Sworobowicz poinformowała, że postępowanie zostało przedłużone do końca roku. Skąd ta decyzja? Wciąż nie zakończyły się wszystkie konieczne czynności procesowe. Śledczy wciąż czekają m.in. na wyniki zamówionej w ubiegłym roku w niemieckim Instytucie Genetyki Sądowej w Münster ekspertyzy śladów krwi oraz innych śladów biologicznych znalezionych w domu zamordowanego Krzysztofa. Zdaniem Sworobowicz ekspertyza powinna być gotowa w ciągu kilku miesięcy. Kiedy dokładnie dokument trafi do rąk gdańskich prokuratorów tego rzeczniczka nie potrafiła powiedzieć.
Kluczowa ekspertyza?
Opinia przygotowywana przez niemiecki instytut może okazać się kluczowa dla dalszej części śledztwa, ponieważ może pomóc zweryfikować jedną z wersji przyjmowanych przez prokuratorów - że porwanie zostało sfingowane. Szef Instytutu Genetyki Sądowej w Muenster Bernd Brinkmann otrzymał od gdańskich śledczych filmy oraz zdjęcia wykonane w różnym czasie w domu Krzysztofa Olewnika, przedstawiające m.in. plamy krwi na ścianach, meblach i przedmiotach. Ekspert dostał także wyciągi z zeznań oskarżonych w sprawie oraz opinie polskich ekspertów, którzy wcześniej badali ślady krwi znalezione w domu Krzysztofa Olewnika. Początkowo zakładano, że ekspertyza będzie gotowa w listopadzie 2011 r., jednak biegły zażądał dodatkowych informacji.
W listopadzie 2011 r. prokuratura wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że najnowsze okoliczności każą poddać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia Krzysztofa Olewnika, tj. 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie. – Prokuratura podtrzymuje swoje stanowisko – mówi nam rzeczniczka. Śledczy wciąż badają materiały i nagrania zabezpieczone w domu członków rodziny Olewników w listopadzie ub.r. Zlecona została również analiza kryminalna danych telekomunikacyjnych m.in. billingów, które mają być zestawione z innymi dowodami ze śledztwa. Prokuratorzy liczą, że rzuci ona nowe światło na przebieg wydarzeń po porwaniu. - Będzie to kompleksowa, bardzo obszerna analiza – zapowiada Sworobowicz.
"Śledztwo bez końca"
Rodzina Krzysztofa Olewnika o przedłużeniu śledztw dowiedziała się z mediów. – Nie rozumiem o co tu chodzi. Śledztwo trwa bez końca, coraz bardziej się komplikuje - mówi Wirtualnej Polsce Włodzimierz Olewnik. - Od początku ktoś coś ukrywa, źle zabezpieczano ślady, gubiono dowody, winę zwalano na rodzinę, robiono nam przeszukania, wmawiano nam, że ukrywamy nagrania z monitoringu, którego w domu Krzysztofa nigdy nie było – przyznaje.
Ojciec zamordowanego Krzysztofa podkreśla, że ekspertyzy i analizy, na które czekają śledczy, powinny być wykonane wiele lat temu. - Dlaczego od razu nie wykonano podstawowych czynności? Żeby po 11 latach badać ślady biologiczne? Jaki w tym sens? Od początku nie zgadzaliśmy się z działaniami śledczych i wynikami śledztwa – podkreśla i dodaje, że przy takim tempie pracy śledztwo ws. śmierci jego syna będzie trwało kolejne lat. - Dokąd to zmierza? – pyta.
Danuta Olewnik nie jest zaskoczona, że prokuratura zdecydowała się przedłużyć główne śledztwo ws. okoliczności porwania i zabójstwa brata. Martwi ją jednak przedłużenie drugiego śledztwa toczącego się wobec policjantów. Obawia się, że może ono „uciec”. - Przedłużenie wątku policyjnego służy tylko i wyłącznie temu, aby zarzuty się przedawniły, podobnie jak w przypadku prokuratorów. Jestem o tym przekonana. Wszystko zmierza w tym kierunku, żeby nikt nie poniósł konsekwencji. W takim kraju żyjemy. Policja nie istniała w 2001 r. i dziś jak widać wciąż jest tam takie samo bagno – mówi.
- Wymiar sprawiedliwości kompletnie sobie nie radzi z trudnymi sprawami, za dużo jest powiązań, przez co nikomu nic nie można zrobić. Wszyscy się wzajemnie chronią – mówi siostra zamordowanego Krzysztofa.
W jej opinii śledztwo ws. śmierci Krzysztofa może trwać i kolejne pięć czy dziesięć lat. - Wiem, że i tak do niczego to nie doprowadzi. Jeśli prokuratura bada tyle czasu tak absurdalne wątki jak nieistniejący monitoring w domu Krzysztofa, czy dalej chce udowodnić udział rodziny w porwaniu, nie mam na to żadnego wpływu. Prokuratura wymyśla kolejne bajki. Moglibyśmy serce wyłożyć, a to i tak nic nie da – podkreśla.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska