PolskaSpór o zapłatę za rozbiórkę hali MTK może znaleźć finał w sądzie

Spór o zapłatę za rozbiórkę hali MTK może znaleźć finał w sądzie

Międzynarodowe Targi Katowickie (MTK)
zapowiadają, że w przypadku braku porozumienia z wojewodą śląskim
i nadzorem budowlanym w sprawie wysokości i zasad zapłaty za
rozbiórkę zawalonej ponad rok temu hali wystawowej, sprawa
znajdzie swój finał w sądzie.

28.02.2007 | aktual.: 28.02.2007 21:22

Przedstawiciele wojewody nie boją się zapowiedzi procesu i podkreślają, że ponad 1,8 mln zł, wydane na rozbiórkę przez Skarb Państwa, musi wrócić do budżetu. Zdecydowanie odpierają zarzuty o liczne wady prawne, jakimi - według MTK - obarczony był proces rozbiórki pozostałości hali, od wybrania firmy rozbiórkowej po decyzje nakazujące zapłatę za wykonane prace.

Stanowisko MTK przedstawili w środę dziennikarzom prezes targów, Piotr Kubica, i ich pełnomocnik, mec. Grzegorz Słyszyk, który podkreślał, że wcześniej MTK nie chciały upubliczniać szczegółów sprawy, licząc na porozumienie z organami administracji. Nie kwestionowały też publicznie kwoty, jaką zapłacono za rozbiórkę, choć uważają ją za ok. czterokrotnie zawyżoną. Podkreślają, że wciąż chcą rozwiązać spór polubownie.

"Nasze stanowisko opieramy o przepisy prawa. Jesteśmy przekonani, że jeżeli - czego nie chcemy - dojdzie do eskalacji tego sporu, sądy potwierdzą nasze racje. Ale wtedy budżet nie otrzymałby ani złotówki. Uważamy, że trzeba znaleźć wyjście z tej sytuacji, pozwalające na realizację najważniejszego celu, którym jest pomoc ofiarom katastrofy" - powiedział mec. Słyszyk.

Według niego, możliwe byłoby na przykład porozumienie, zgodnie z którym MTK zapłaciłyby wojewodzie część spornej kwoty, a pozostałą przeznaczyły na założony przez siebie Fundusz Pamięci Ofiar Katastrofy w MTK, który ma wypłacać odszkodowania poszkodowanym. Zdaniem wicewojewody śląskiego Wiesława Maśki, to propozycja nie do przyjęcia z prawnego punktu widzenia.

"Pieniądze przeznaczone na rozbiórkę hali muszą być zwrócone do budżetu państwa i nie ma tu alternatywy. Zadośćuczynienie ofiarom i sprawa tej swoistej pożyczki na rozbiórkę to dwie odrębne kwestie. Prawo nie dopuszcza takiej możliwości" - powiedział PAP wicewojewoda Maśka.

Przedstawiciele MTK zapewniają, że to oni stoją na gruncie prawa. Kwestionują procedurę, na podstawie której to nadzór budowlany, w porozumieniu z wojewodą, wybrał firmę rozbiórkową i przystał na zaproponowany przez nią koszt robót. Negują pod względem prawnym kolejne kroki, podejmowane w tej sprawie przez urzędników. MTK utrzymują, że gotowe do podjęcia rozbiórki były dwie firmy, które chciały zrobić to za 400-450 tys. zł - czterokrotnie taniej niż firma wybrana przez nadzór budowlany, która miała odmówić targom swojego kosztorysu.

Wicewojewoda odpiera wszystkie zarzuty MTK. Jak powiedział, wybór firmy rozbiórkowej jako wykonawcy zastępczego nastąpił w majestacie prawa, a cena robót wynikała z wartości tzw. roboczodniówek, czyli miała uzasadnienie rynkowe. Maśka przypomniał, że gdy podejmowano decyzje, pod gruzami hali wciąż były ciała ofiar, a gruzowisko zagrażało pracującym tam ratownikom i śledczym. Trzeba było działać szybko, ale - podkreślił - w pełni zgodnie z prawem.

"W toku współpracy z MTK przekonałem się, że bardzo wiele rzeczy potrafią one deklarować i obiecywać, ale nie ma to przełożenia na działania. W terminie, który wówczas wyznaczyliśmy, MTK miały podjąć konkretne prace na gruzowisku. Gdy tego nie zrobiły, wybraliśmy firmę, która mogła niemal natychmiast przystąpić do pracy" - wyjaśnił, podkreślając, że wszystkie podjęte wtedy decyzje mają podstawę prawną.

MTK przekonują natomiast, że nadzór budowlany i wojewoda wybrali firmę mimo zgłoszenia gotowości MTK do natychmiastowego podjęcia rozbiórki, na dodatek znacznie taniej. Targi zaskarżyły decyzje rozbiórkowe do wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, domagając się stwierdzenia ich nieważności. Według Słyszyka, jeżeli ten przyzna MTK rację, targi nie będą musiały nic płacić za rozbiórkę. Jeżeli nie, sprawa ma trafić do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Za poniesione szkody spółka "w przypadku braku porozumienia" chce skarżyć organa państwa na drodze cywilnej. Zdaniem Słyszyka, szkody wynikają m.in. z nieuzasadnionej odmowy wynajęcia hali "Spodka" na organizację imprez targowych. To zaś miało być efektem niezgodnych z prawem działań administracji, szkodzącym spółce. Chodzi m.in. o blokadę jej kont.

MTK deklarują jednak chęć kompromisu. Dlatego - według Słyszyka - w złożonych wojewodzie propozycjach targi nie kwestionowały kwoty 1,8 mln zł; tylko jedna z trzech propozycji zakładała spłatę w ciągu roku jedynie 0,5 mln zł, pozostałe mówiły o spłacie całości w ciągu sześciu lat. Wojewoda uznał jednak, że MTK będą w stanie spłacić tę kwotę w trzy lata.

"Przeprowadziliśmy szczegółową analizę sytuacji spółki, jej wyceny, stanu majątkowego i prognozowanych przychodów, na poziomie 9-10 mln zł rocznie. Uważamy, że spółka jest w stanie spłacić to zobowiązanie w trzy lata. Rozkładając je na raty idziemy jej na rękę, doceniając tradycję i rolę MTK w życiu gospodarczym regionu oraz rozumiejąc sytuację firmy" - ocenił wicewojewoda.

Targi uważają to za nierealne, tym bardziej, że przez pięć lat chcą zgromadzić w stworzonym przez siebie Funduszu Pamięci Ofiar Katastrofy MTK 30-40 mln zł dla poszkodowanych. Argumentują, że tylko dalsza działalność MTK pozwoli zaspokoić wszystkie roszczenia. Upadłość targów - według ich przedstawicieli - oznacza, że ani ofiary, ani budżet mogą nie dostać nic. MTK odwołały się od decyzji wojewody o spłacie długu w trzy lata do resortu finansów. Nie zapłaciły też pierwszej, 200-tysięcznej raty.

Hala wystawowa MTK zawaliła się 28 stycznia ubiegłego roku podczas wystawy gołębi pocztowych. Pod gruzami zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. Winą za katastrofę prokuratura obarczyła m.in. byłych szefów MTK.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)