Spór o wiersz na nagrobku
Aleksandra O. z Chojnic do lutego przyszłego roku musi usunąć epitafium z pomnika swego męża! Taki wyrok zapadł w Sądzie Okręgowym w Słupsku.
27.10.2005 | aktual.: 27.10.2005 08:49
Wszystko zaczęło się trzy lata temu, rok po śmierci męża pani Oli. Stawiając mu pomnik, kobieta zamieściła na nim wiersz, którego treść spisała z innego nagrobka, znajdującego się na tej samej nekropolii. - Po kilku miesiącach zadzwoniła do mnie autorka wiersza, żądając jego usunięcia - opowiada pani Ola. - Próbowałam wytłumaczyć jej moje zachowanie. Skąd, na Boga, mogłam wiedzieć, że nie mogę wykorzystać tego wiersza? Przecież nie było pod nim żadnego podpisu, niczego co by to sugerowało. Pani ta wyznaczyła mi czas do 25 grudnia 2003 roku na usunięcie tekstu.
Autorka czterowiersza tłumaczy swoje zachowanie: - Po śmierci męża postanowiłam sama ułożyć wiersz, który później zamieściłam na jego grobie - opowiada pani Krystyna L., autorka czterowiersza. - Sprawiało mi to satysfakcję, że w słowach tych mogłam, nie uciekając się do częstych cytatów, wyrazić w pełni swoje uczucia. Kiedy dowiedziałam się, że ktoś tak blisko używa moich słów do wyrażania uczuć w stosunku do obcej mi osoby, poczułam żal. Gdyby umieszczono wiersz na nagrobku znajdującym się na innym cmentarzu, być może moja reakcja byłaby inna. Ponieważ panie nie potrafiły dojść do porozumienia, sprawa znalazła swój finał w sądzie. Panie zawarły ugodę.
- Poszłam na ugodę, bo nie stać mnie na ciągłe wyjazdy do Słupska, na adwokatów - tłumaczy O. - Mam chorego synka i jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Usunięcie wiersza wiąże się z poważnymi kosztami. Praktycznie, oznacza wymianę całej płyty. - Można ewentualnie spróbować zeszlifować ją, tyle że będzie ona wówczas dużo cieńsza - mówi kamieniarz, u którego pani Aleksandra zamówiła pomnik. - Pierwszy raz mam do czynienia z tak absurdalną sytuacją. Większość ludzi podpatruje przecież wiersze z innych grobów i nikt do tej pory nie widział w tym nic zdrożnego.
To barbarzyństwo i brak humanitaryzmu
Z księdzem Damianem Plackowskim z Bazyliki Mniejszej w Chojnicach o rozmawia Aleksandra Jakusz.
Czy słyszał ksiądz kiedyś o czymś podobnym?
- Nigdy nie spotkałem się z tym, żeby ktoś dochodził swoich praw na cmentarzu. To przecież nie miejsce walki, lecz zadumy, miejsce w którym zastanawiamy się nad tym, co tak naprawdę jest ważne w naszym życiu. Cmentarz to wreszcie miejsce kultu, świętości. Dla mnie usuwanie liter z nagrobka oznacza jego niszczenie, dewastację. A to przecież nic innego jak barbarzyństwo.
Jaką wartość mają, księdza zdaniem, epitafia?
- Z całą pewnością mają one wartość kojącą. Rzadko kiedy w tak trudnej sytuacji, jaką jest utrata bliskiej osoby, słowa mogą pomóc. W tym przypadku tak jednak się stało. Osoba, która wykorzystała na nagrobku czterowiersz, o którym mowa, najwyraźniej odnalazła w nim pociechę. I pani, która jest jego autorką, powinna być z tego dumna. Ja bardzo bym chciał, żeby ktoś kiedyś użył moich słów do tego, by wyrazić to co czuje, co przeżywa. Byłbym dumny, że pomagają one innym w trudnych chwilach, że nie okazały się puste. Nie rozumiem, jak można nakazać komuś odebrać to ukojenie. To tak jakby cierpiącego pozbawić środków uśmierzających ból. Odebrać mu to co przynosi mu ulgę. To niehumanitarne. Ale autorka wiersza najwyraźniej nie zamierzała dzielić się nim z innymi. Chciała być oryginalna...
- To powinna schować go do szuflady, a nie upowszechniać. Nie rozumiem tu czegoś. Poezję piszą przecież ludzie wrażliwi - po to, by dać człowiekowi jakąś ulgę. Nasz wieszcz, Adam Mickiewicz też pisał po to, by przynieść ulgę nam, Polakom. Wszędzie na pomnikach cytuje się sławnych ludzi i oni są z tego dumni. Pan Jezus nikomu nie dał ani grosza, ale pomagał przez słowa. Skoro sam Bóg dał nam swoje słowa, to dlaczego człowiek nie może uczynić tego samego? Dla mnie jest to niepojęte. Moim zdaniem, to że ktoś zechciał wykorzystać w tak ważnym celu wiersz tej pani jest jej sukcesem, a nie porażką. Dowodzi to także tego, że miłość jest uniwersalna, że pochodzi z góry.
Mówi ksiądz o miłości, a miłość to przecież także współczucie, miłosierdzie...
- Tak, ludzie płaczą przed telewizorem, oglądając wydarzenia z Afganistanu, a często nie dostrzegają cierpienia, które jest tak blisko, tuż obok. Jan Paweł II w swoim kluczowym dokumencie jakim jest Encyklika o Miłosierdziu Bożym napisał, że gdy miłości wypada przekroczyć nieraz nazbyt sztywne ramy sprawiedliwości, wtedy pojawia się miłosierdzie. Prawo wszystkiego nie załatwia. Jeśli będziemy wyrozumiali, miłosierni, cierpliwi wobec innych, takiego też sądu będziemy mogli spodziewać się po śmierci. To słowa samego Jezusa, który przyszedł wyzwolić nas spod prawa. Trzeba z dobrocią podchodzić do świata i ludzi. Trzeba umieć postawić się w sytuacji drugiego człowieka. Może warto czasami zadać sobie pytanie: - Co na moim miejscu zrobiłby Ojciec Święty?.
Co radziłby ksiądz zrobić w tej sytuacji?
- Zbliża się 1 listopada. To czas zadumy, refleksji między innymi nad tym, że człowiek niecały umiera. Pozostaje po nim pamięć. Wspominamy wówczas tych, którzy pozostawili w naszych sercach smutek. Sugerowałby tej pani, która domaga się usunięcia wiersza, pójście na kompromis. Niech potraktuje to jako formę ofiary, pomocy dla drugiego człowieka. Jest jeszcze inne wyjście - można po prostu dopisać pod wierszem imię i nazwisko autorki lub jej inicjały.
Wszyscy, którzy kiedyś będą modlić się nad tym grobem będą jej wdzięczni za te słowa, będą się modlić także za nią. A to lepsze od świeczki. Podobnie zresztą zmarli, którzy przecież modlą się za nas żyjących tu na ziemi. Nie warto z nimi walczyć, bo walka ta może okazać się niebezpieczna. Jeśli ta osoba nadal będzie upierać się przy swoim, żądając usunięcia wiersza, to tak naprawdę przegra, ale najgorsze jest to, jak ona będzie z tym żyć? Bardzo serdecznie zapraszam do siebie tą panią. Jestem przekonany, że podejmie ona właściwą decyzję.
Zgodnie z prawem
Robert Wajlonis radca prawny z Chojnic:
- Nie chcę komentować wyroku, choć jest on jak najbardziej zgodny z polskim prawem autorskim. Ciężko czasami rozróżnić, czy dany utwór stanowi przedmiot ochrony prawa autorskiego. Jeśli jednak jest efektem działalności twórczej o indywidualnym charakterze, który zależy tylko od inteligencji, wyobraźni autora - to niewątpliwie jest przedmiotem ochrony prawa autorskiego.
Trzeba postawić tu pytanie, czy dana osoba, używając cudzego wiersza, mogła przypuszczać, że do kogoś on należy. Moim zdaniem - mogła. Pomnik, z którego go spisała nie jest przecież bezimienny, widnieje na nim czyjeś nazwisko. Należało skontaktować się z rodziną i spytać, czy można wykorzystać ten wiersz. Osoba, która tego nie uczyniła, zachowała się lekkomyślnie. Spisała go, bo podobał się jej, bo był nietypowy. Mogła podejrzewać, że jest czyjąś własnością.
Reakcja redakcji
Dobrze byłoby, gdyby w przyszłości autorzy tekstów zamieszczonych na nagrobkach bliskich, zastrzegli u kamieniarza i administratora cmentarza, iż tekst jest ich autorstwa i nie życzą sobie, by ktoś inny wykorzystywał go. Z kolei osoby, które chciałyby skorzystać z podpatrzonego epitafium przed zleceniem wyrycia go upewniły się, że mogą z niego skorzystać, pytając o to w zakładzie kamieniarskim, administracji nekropolii, a nawet docierając do fundatora nagrobka. Wtedy z pewnością wszyscy zaoszczędzimy sobie stresu i nieprzyjemności, jakich z całą pewnością doświadczyła nasza Czytelniczka.
Aleksandra Jakusz