Spór o polską delegację na szczyt UE - co na to przepisy?
Żaden unijny dokument nie precyzuje jasno, kto - prezydent, premier, czy obaj - reprezentuje dany kraj na szczycie Unii Europejskiej. W Polsce trwa spór między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem o skład polskiej delegacji.
09.10.2008 | aktual.: 09.10.2008 19:22
Jest jedna zasada. Trzy osoby z każdego kraju mogą dostać specjalne identyfikatory, by wejść na salę, ale na sali są tylko dwa krzesła dla każdego kraju. Decyzja, kto to będzie, należy do każdego kraju, zgodnie z jego konstytucją i sytuacją polityczną - poinformowano w serwisie prasowym Rady UE.
Większość 27 państw członkowskich jest reprezentowana na szczytach przez premierów. Inaczej jest w przypadku Francji, którą reprezentuje tylko prezydent i Finlandii - przedstawianej zazwyczaj przez prezydenta i premiera. Dyplomaci przypominają, że "zdarza się", że w szczytach bierze udział prezydent z Litwy, Rumunii i Polski.
Nie ma jednak sztywnych zasad. Na najbliższy szczyt unijny, ze względu na francuskie przewodnictwo UE, obok prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego wyjątkowo przyjedzie też i premier Francois Fillon.
Polskę podczas przyszłotygodniowego szczytu UE chcą reprezentować zarówno premier Donald Tusk, jak i prezydent Lech Kaczyński.
Szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki powiedział, że prezydent jedzie na szczyt Unii. Zaznaczył, że sprawy, jakie będą poruszane przez unijnych przywódców m.in. dotyczące imigrantów i azylu stanowią przedmiot zainteresowania i pracy prezydenta od dawna. Tymczasem premier oświadczył, że nie przewiduje w składzie delegacji pana prezydenta, a Polskę podczas szczytu będzie reprezentował rząd.
Lech Kaczyński i Donald Tusk uczestniczyli razem w nadzwyczajnym unijnym szczycie na początku września poświęconym konfliktowi rosyjsko-gruzińskiemu. 13 grudnia zeszłego roku prezydent i premier razem pojechali do Lizbony na uroczyste podpisanie Traktatu Reformującego UE (zwanego później Lizbońskim); w mediach toczyli jednak spór o obecność Lecha Kaczyńskiego na szczycie UE w Brukseli 14 grudnia, na który ostatecznie prezydent nie pojechał.
Inga Czerny