PolskaSpołeczna akcja na rzecz transplantologii

Społeczna akcja na rzecz transplantologii

"Odchodząc do nieba, narządy zostaw potrzebującym" - pod takim hasłem rozpoczęła się w Białymstoku akcja społeczna na rzecz promowania transplantologii. Pomysłodawcy akcji, m.in. poprzez organizowanie spotkań edukacyjnych, chcą przeciwdziałać spadkowi liczby dokonywanych w tym mieście przeszczepów.

09.10.2007 | aktual.: 09.10.2007 16:36

Jak poinformował Ryszard Świerczewski, główny organizator akcji i prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Boćkowskiej im. Rodu Sapiehów, pomysł na takie działanie zrodził się wśród członków towarzystwa, którzy honorowo oddają krew i "czują potrzebę pomocy".

Do zwrócenie uwagi na problem transplantologii miał skłonić organizatorów, jak twierdzi Świerczewski, spadek tego typu operacji wykonywanych w Białymstoku.

Na razie się rozkręcamy, ale udało nam się już pozyskać dla tej akcji arcybiskupa Edwarda Ozorowskiego (metropolitę białostockiego), wojewodę podlaskiego, a nawet Straż Graniczną. Zależy nam na pozyskaniu autorytetów i rozpoznawalnych ludzi, którzy pociągną za sobą innych - tłumaczył Świerczewski.

"Twarzą" akcji jest, jak poinformował Świerczewski, Andrzej Beya Zaborski, aktor Białostockiego Teatru Lalek, który wystąpił ostatnio w filmie Jacka Bromskiego "U Pana Boga w ogródku".

Pomysłodawcy akcji "Odchodząc do nieba, narządy zostaw potrzebującym" chcą zmieniać podejście mieszkańców województwa podlaskiego do transplantologii poprzez organizację spotkań edukacyjnych prowadzonych przez lekarzy - specjalistów z dziedziny transplantologii. Planują rozpowszechnianie specjalnych kart- legitymacji, ze zgodą posiadacza na pobranie po śmierci narządów do przeszczepów. W planach jest również powołanie społecznego komitetu, w którego skład weszliby lekarze, ludzie mediów oraz miejscowe autorytety.

Spadku liczby przeszczepów w Białymstoku organizatorzy akcji upatrują w sprawach karnych dotyczących lekarzy. Zgadza się z tym dyrektor szpitala klinicznego w Białymstoku Bogusław Poniatowski. Według niego, w ubiegłym roku było to blisko pięćdziesiąt zabiegów, w tym - zaledwie kilka. Jako powody spadku liczby dawców podaje nie tylko sprawę lekarza Mirosława G. ze szpitala MSWiA w Warszawie, ale także na sprawę miejscową, dotyczącą rzekomego podawania pacjentom szpitala klinicznego leku o silnym działaniu znieczulającym - thiopentalu - w celu ich uśmiercania, a potem pobierania narządów do przeszczepu. Ostatecznie okazało się to nieprawdą, a śledztwo umorzono.

Lekarz, który złożył zawiadomienie w tej sprawie, zamieszany jest również w sprawę prowokacji wobec białostockiego kardiochirurga Tomasza H. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie postawiła mu zarzuty, podejrzewając, że namówił dwie osoby i zapłacił im pieniądze, by Tomaszowi H. przekazali łapówkę kontrolowaną przez policję.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)