Spokojnie, to tylko referendum
Światowe rynki finansowe przyjęły niemal za pewnik, że wszystkie kraje kandydackie potwierdzą w referendum swoją wolę przystąpienia do Unii Europejskiej. Dlatego ich reakcje na pomyślny wynik są praktycznie niezauważalne - komentuje publicystka "Rzeczpospolitej" Danuta Walewska.
13.05.2003 | aktual.: 13.05.2003 06:54
Tak było w przypadku wszystkich czterech krajów, jakie referenda unijne mają już za sobą - Malty, Słowenii i Węgier, a ostatnio Litwy - wyjaśnia.
Zupełnie inaczej byłoby, gdyby którykolwiek z krajów kandydackich powiedział w referendum UE "nie" - uważa publicystka. Bardzo niekorzystne efekty takiej decyzji byłyby odczuwalne natychmiast, nie tylko w tym kraju, ale i na rynkach wszystkich pozostałych kandydatów - podkreśla.
Doszłoby do głębokiej dewaluacji ich walut, inwestorzy wyzbywaliby się obligacji i akcji, bo inwestowanie w przyszłość kraju, który sam w nią inwestować nie chce, nie miałoby żadnego sensu. Gospodarka kraju, który pozostałby samotny, nie miałaby żadnych szans w starciu z unijną konkurencją - przekonuje Walewska. Dlatego właśnie referendalne "tak" rynek założył jako rzecz oczywistą - podkreśla. (mk)