"Spodziewam się maksymalnej kary dla mojego syna"
Sąd w Grodnie ogłosił przerwę do piątku w procesie dziennikarza "Gazety Wyborczej" i działacza nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta - poinformowali jego adwokaci. W piątek odbędą się wystąpienia końcowe prokuratora i obrońców. Adwokaci nie są jednak pewni, czy tego samego dnia zostanie ogłoszony wyrok. Milicja zatrzymała przed sądem w Grodnie działaczkę ZPB Renatę Dziemiańczuk. Ojciec Poczobuta, Stanisław, oczekuje surowego wyroku dla syna.
Na piątek zaplanowano wystąpienia końcowe prokuratora i obrońców. Adwokaci nie są jednak pewni, czy tego samego dnia zostanie ogłoszony wyrok. Korespondent "GW" jest oskarżony o znieważenie i zniesławienie prezydenta Alaksandra Łukaszenki, grozi mu kara do czterech lat więzienia.
- Jutro o godz. 10 rano (9 rano czasu polskiego) będzie ciąg dalszy procesu. Będą występować adwokaci i prokurator - powiedział jeden z obrońców Alaksandr Biryłau po czwartkowej rozprawie, trwającej około trzech godzin. Wyjaśnił, że badanie dowodów zostało zakończone. Rozpoczyna się ostatni etap, to znaczy mowy końcowe.
Biryłau zastrzegł, że nie wie, czy wyrok zapadnie w piątek. - O tym zdecyduje sędzia - dodał. Poinformował, że wyrok będzie ogłoszony publicznie, choć nie zostanie odczytany w całości. - Sąd nie będzie ogłaszał konkretnie, na jakiej podstawie podjął decyzję, a zostanie odczytana decyzja: czy uniewinnia oskarżonego, czy też uznaje go za winnego i jaką nakłada karę - mówił.
Drugi z obrońców Uładzimir Kisialewicz wyjaśnił, że w czwartek przesłuchano ekspertów, którzy sporządzili ekspertyzę artykułów Poczobuta. Jeden z nich jest szefem służb ideologicznych w miejscowych władzach.
Poczobut w odczytanym w sądzie wystąpieniu oznajmił, że jest ofiarą prześladowań za swoją działalność polityczną i społeczną. Zgłosił także sześć wniosków, przede wszystkim o wezwanie świadków i politologów białoruskich jako ekspertów. Wnioski przedstawiała też obrona; wszystkie zostały odrzucone - dodał adwokat.
W czasie, gdy trwał proces, przed budynkiem sądu zatrzymana została wiceprezes ZPB do spraw kultury Renata Dziemiańczuk. Według ostatnich informacji milicja zarzuca jej udział w odbywającym się bez zezwolenia mityngu. Działaczka ZPB przebywa na jednym z komisariatów w Grodnie i telefonicznie przekazała, że potrzebuje adwokata.
Do incydentu doszło około południa (godz. 13 czasu polskiego), gdy Dziemiańczuk przeszła na nieogrodzony teren za budynkiem sądu.
Żona Andrzeja Poczobuta, Aksana, domagała się zwolnienia Dziemiańczuk, a także możliwości zobaczenia się z mężem. Doszło do szamotaniny z milicjantem, Poczobut weszła na ogrodzenie sądu. Ludzie klaskali, wykrzykiwali do niej słowa poparcia, a do milicjantów krzyczeli: "Hańba".
Potem Oksanie Poczobut obiecano zobaczenie męża, jeśli zgromadzeni, także dziennikarze, opuszczą miejsce incydentu. Ludzie rozeszli się.
Po zajściu Oksana Poczobut powiedziała, że pozwolono jej zobaczyć męża z pewnej odległości. - Wygląda normalnie, szedł prosto, nikt nie wykręcał mu rąk. On mnie nie widział, wystarczyło mi to, że ja zobaczyłam jego i że wszystko jest z nim w porządku - powiedziała.
Poczobut jest oskarżony z dwóch artykułów: o znieważenie i zniesławienie głowy państwa. Grozi mu maksymalna kara do czterech lat więzienia. Sprawa dotyczy ośmiu artykułów dziennikarza w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na prywatnym blogu.
W obronie dziennikarza wypowiadali się przedstawiciele Unii Europejskiej, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), polskie władze jak i politycy opozycji. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia.