Spis powszechny agentów
Liga Rodzin Polskich żąda ujawnienia wszystkich współpracowników Służby Bezpieczeństwa. W Krakowie, Lublinie i Łodzi panuje gorączka teczkowa. Tymczasem w Wielkopolsce zainteresowanie teczkami jest z roku na rok mniejsze.
12.01.2005 | aktual.: 17.01.2005 18:50
Idea opublikowania listy wszystkich pracowników i współpracowników SB jest interesująca i nie jesteśmy jej przeciwni – powiedział "Gazecie Poznańskiej" Jan Stanisław Ciechanowski, zastępca dyrektora sekretariatu prezesa IPN. – Realizacja takiego projektu stwarza jednak różnego rodzaju problemy. Przede wszystkim trzeba byłoby szczegółowo okreś-lić, kto podlegałby takiej lustracji oraz kto zająłby się jej przeprowadzeniem: czy Sąd Lustracyjny czy IPN. Poza tym konieczne byłoby ustalenie zasad odwoływania się osób, które uznają, że niesłusznie trafiły na listę tajnych współpracowników.
Zdaniem polityków
Zdecydowanym przeciwnikiem upublicznienia naz- wisk współpracowników SB jest Marcin Libicki z Prawa i Sprawiedliwości: – Uważam, że projekt LPR to niegodziwość. Dotychczasowe us- tawy o IPN i lustracyjną uważam za wystarczające. Taki uproszczony pomysł, samego wydrukowania nazwisk, bez prawa do obrony, tych, którzy umieszczeni byliby na liście, niczego nie poprawi. Niektórzy przecież zostawali współpracownikami SB, pod presją zagrożenia życia.
Przeciwna jest też Krystyna Łybacka, przewodnicząca wielkopolskiego SLD. Uważa, że lustracja oparta na zasobach archiwalnych jest bardzo wątpliwa, ze względu na niekompletność materiałów.
– To bardzo delikatna materia – mówi K. Łybacka. – Politycznie niczego to nie zmieni, ale wielu ludzi w wyniku takich działań może stracić zaufanie nawet do najbliższych. Pamiętam, jak zdruzgotany był prof. Krawczuk, który ze swojej teczki dowiedział się, że donosił na niego najbliższy współpracownik i student. Najmniej w sprawie poprawki miał wczoraj do powiedzenia, wielkopolski poseł LPR, Zbigniew Jacyna-O- nyszkiewicz: – Nie znam projektu. Dowiedziałem się o nim z prasy. Będziemy na ten temat dyskutować na piątkowym spotkaniu klubu.
Teczki bez kolejek
Po kilku aferach teczkowych w niektórych oddziałach IPN przybyło podań o wgląd w tajne dokumenty. Było ich więcej m.in. w Łodzi i Krakowie. – W Wielkopolsce nie ma gorączki teczkowej – zapewnia Waldemar Handke, naczelnik Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu. – Być może to zasługa spokoju w kręgach politycznych w naszym regionie. Wielkopolanie coraz mniej interesują się swoimi teczkami. – Nie mamy jeszcze dokładnego wyliczenia, ale w 2004 roku nie było więcej niż 150 wniosków o wgląd do swoich teczek – szacuje Miłosz Michalski, kierownik działu udostępniania poz- nańskiego IPN. – Z roku na rok jest ich mniej. W 2003 r. otrzymaliśmy 190 wniosków, a w 2002 – 230. W 2001 r. o wgląd w akta wystąpiło aż 1100 Wielkopolan.
To, czy bez składania indywidualnych wniosków doczekamy się wykazu tajnych współpracowników z Wielkopolski, zależy od polityków. Przedsmakiem tego będzie przygotowywany na ten rok spis pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. – Prace nad tą publikacją są już na ukończeniu – mówi Jan Ciechanowski. – Obejmie ona wszystkie osoby, które do 1956 roku były zatrudnione w UB.
Janusz Pałubicki minister ds. służb specjalnych w rządzie Jerzego Buzka
Upublicznienie nazwisk agentów SB to dobre posunięcie. Nie bardzo jednak rozumiem motywację LPR . Nie wierzę też, że taka zmiana w ustawie uzdrowi sytuację polityczną w naszym kraju. Trzeba też mieć moc polityczną, by taki proces przeprowadzić. Poza tym, niebezpieczeństwo polega na tym, że opublikowanie listy nie w pełni oddaje obraz całego problemu, ponieważ wiele dokumentów zostało zniszczonych.
Lustracja według LPR
LPR ogłosiła projekt zmian w ustawie o IPN. Miałaby ona zobowiązywać IPN do upublicznienia nazwisk wszystkich funkcjonariuszy, pracowników i współpracowników organów bezpieczeństwa z lat 1944-1989. Informacje o nich byłyby publikowane z urzędu, bez pytania zainteresowanych o zgodę.
Krzysztof M. Kaźmierczak, Anna Dolska