Śpiewak w dżinsach uratował operę
Sensacyjny przebieg miało wystawienie "Aidy" Giuseppe Verdiego w mediolańskiej La Scali. Wśród gwizdów
scenę nieoczekiwanie opuścił tenor Roberto Alagna, a zastąpił go
inny śpiewak... w dżinsach i koszuli.
Roberto Alagna, interpretujący rolę Radamesa, z wielkim trudem odśpiewał jedną z arii w połowie pierwszego aktu. Gdy na balkonie najsłynniejszego teatru operowego świata rozległy się gwizdy, urażony tenor opuścił scenę. Emocje sięgnęły zenitu, a niektórzy widzowie zaczęli krzyczeć: "bufon" i "co za wstyd!". Tymczasem orkiestra grała dalej.
Operę uratował przebywający za kulisami i występujący w tej partii na przemian z Alagnią - Antonello Palombi, który wbiegł na scenę, aby odśpiewać następną arię. Nie miał jednak czasu, by włożyć kostium i dlatego wystąpił w dżinsach. Jego śpiew widownia przyjęła gromkimi brawami. Cały spektakl zakończył się zaś 9-minutową owacją.
Dyrekcja teatru La Scala oficjalnie podziękowała odważnemu śpiewakowi za szybką reakcję i wejście na scenę, dzięki czemu spektakl nie został nawet na chwilę przerwany.
Przygotowana z wielkim rozmachem "Aida" w reżyserii światowej sławy twórcy filmowego i teatralnego Franco Zeffirellego wystawiana jest od 7 grudnia. Wtedy w uroczystej gali z okazji inauguracji nowego sezonu udział wzięli premier Włoch Romano Prodi i kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Już po premierze niektórzy krytycy nie szczędzili gorzkich słów na temat śpiewu Roberto Alagni, który ostro odpierał wszelkie zarzuty. W niedzielę, jak się podkreśla, najwyraźniej nie wytrzymał presji.