Polska"Spektakl farsy minister Ewy Kopacz wciąż trwa"

"Spektakl farsy minister Ewy Kopacz wciąż trwa"

Minister zdrowia Ewa Kopacz w towarzystwie premiera Tuska ogłosiła publicznie samorządowcom, że rząd przyjął wieloletni program pod nazwą „Ratujmy polskie szpitale”. Wcześniej, po przyjętym przez sejm wecie prezydenta do uchwalonych ustaw zdrowotnych w listopadzie ubiegłego roku, sygnalizowany był przez minister Kopacz tak zwany plan B. Ówczesne telewizyjne wystąpienie pani minister nazwałem spektaklem farsy. Dzisiaj mogę dodać ze smutkiem, że niestety ten spektakl farsy Ewy Kopacz nadal trwa - pisze dr Ireneusz Kwiatkowski, Internauta wp.pl

"Spektakl farsy minister Ewy Kopacz wciąż trwa"
Źródło zdjęć: © wp.pl | Konrad Żelazowski

26.02.2009 | aktual.: 26.02.2009 16:13

Pomijając szczegóły założenia ogłoszonego programu przewidują rządowe wsparcie finansowe dla tych samorządów, które podejmą decyzje o przekształceniu zadłużonych szpitali z publicznych zakładów opieki zdrowotnej w spółki prawa handlowego. Zakres czasowy tych przekształceń obejmuje lata 2009 do 2011. Program ma trafić do nieokreślonych bliżej konsultacji społecznych. Wspomniany program ogłoszony przez minister zdrowia miał też silne wsparcie premiera. Premier zapewnił samorządowców, że program będzie priorytetem rządu, niezależnie od trwającego kryzysu i że na realizację programu w określonym przez strony zakresie, pieniędzy nie zabraknie. Premier dał wyraźny sygnał, iż projekt ten ma zapobiec dzikiej prywatyzacji, likwidacji szpitali i ich przetrwania.

A zatem dla kogo jest adresowany i jaki jest zakres rzeczowy tego rządowego planu B reformowania ochrony zdrowia? Odpowiedzi na te pytania udzieliła minister Kopacz. Poinformowała ona samorządowców, że swój udział w programie zadeklarowało już 57 szpitali, że przystąpienie do programu jest dobrowolne, a w budżecie zarezerwowano 2,7 mld. zł na pomoc oddłużeniową. Ujawniła też, że rządowy program przewiduje, iż publiczne zozy – szpitale, uczestnicy przekształceń w spółki prawa handlowego muszą spełnić wymagane warunki – plany restrukturyzacji, programy naprawcze i poddać się audytowi medycznemu oraz oceny możliwych do wypracowania przychodów przez NFZ jak i oceny ekonomiczno- finansowej przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Podsumowując swoje wystąpienie, Minister Kopacz oceniła, że przekształcenie szpitali według planu B, zamiast ustawowego, będzie trudniejsze i bardziej mozolne, ale skuteczne.

Warto dodać, że dodatkowym akcentem propagandowym dla tego programu było uruchomienie serwisu internetowego, na którym są i mają być prezentowane najważniejsze informacje o tym rządowym programie. Jak widać, wystąpienia głównych aktorów tego spektaklu dla samorządowców i całej reszty Polaków, to nie propozycje merytoryczne, a tylko propagandowe. Tam właśnie publicznie ujawniono zdumiewającą i zadziwiającą formę demokratycznego rządzenia Polską. Krajem jak by nie było jednym z większych w Europie. Na czym polega to nowatorstwo rządzenia? W uproszczeniu dostrzec można elementy rządzenia za pomocą dekretów, a nie ustaw parlamentarnych. Rząd premiera Tuska przegrał bowiem w parlamencie swoje propozycje reform w ochronie zdrowia ponieważ nie mógł skutecznie odrzucić weta prezydenta. I dlatego teraz już nie parlamentarnie, a poza nim, we własnym rządowym gronie, usiłuje wprowadzić przekształcenia własnościowe szpitali.

Innymi słowy nadal chce realizować swoje cele, wcześniej odrzucone przez organy konstytucyjne prezydenta i parlament. Wprowadzenie reform ochrony zdrowia w oparciu o wieloletni projekt rządowy pod tytułem „Ratujmy polskie szpitale” jest więc jawnym sprzeniewierzeniem się misji jaką w demokratycznym państwie ma do wypełnienia rząd. Inne, poza ustawowymi, ustrojowe działania podejmowane przez rząd, w reformowaniu ochrony zdrowia, wbrew stanowisku prezydenta i przy braku większości parlamentarnej do odrzucenia jego weta, stanowią nowy, zły quasi demokratyczny obyczaj rządzenia. Nie usprawiedliwiają tych działań nawet najlepsze intencje głoszone przez premiera i minister zdrowia. Nasuwa się pytanie czy faktycznie choć te intencje, przyświecające programowi, spełnią cele jakim mają służyć przekształcenia szpitali z publicznych zoz w spólki zoz.

Nie chcę przytaczać wcześniej publikowanych poglądów, które były krytyczne i podważały zarówno formy jak i metody, na szczęście odrzuconych propozycji ustawowych, zamian w ochronie zdrowia. Zamiast tego, warto jednak przytoczyć dane z publikacji Ministerstwa Zdrowia „Informacja o przekształceniach własnościowych w sektorze ochrony zdrowia, przeprowadzonych decyzją jednostek samorządu terytorialnego w latach 1999-2008 – ze stycznia 2009, zamieszczonej na nowej stronie www.ratujemyszpitale.pl . Z informacji tej wynika, fakt oczywisty, że zobowiązania i należności samodzielnego publicznego zoz po jego likwidacji stają się zobowiązaniami i należnościami Skarbu Państwa lub właściwej jednostki samorządu terytorialnego lub innych jednostek. A więc, jak sądzę, zamiast dzikiej prywatyzacji, czy tez zamiast idei przekształceń, należy zbadać przyczyny powstania głównie zobowiązań powodujących zadłużenie, a następnie ustalić i rozliczyć osoby, samorządy lub NFZ. I na tej podstawie, dopiero w dalszej kolejności, można by
podjąć decyzje co do warunków rozliczenia zadłużenia szpitali. Działania te wcale nie wymagają przekształcenia publicznego zoz w spółkę zoz.

W podsumowaniu tego opracowania znajduje się stwierdzenie, że cyt: „ Zakłady , wobec których podejmowane były decyzje o „przekształceniu” prowadzą bardziej racjonalną gospodarkę finansową, jednakże zmiana formy organizacyjno-prawnej nie zapewniła im gwarancji osiągania pozytywnych wyników finansowych”. Zdanie to, choć nie do końca poprawnie sformułowane – chodzi o pojęcie pozytywnych wyników finansowych – przeczy propagandzie głoszonej przez aktorów tego spektaklu. Z jego treści wynika oczywiście, że to nie forma organizacyjno prawna szpitali może być gwarancją ich nie zadłużania się, czy też generowania przez nie zysków. Zmiany organizacyjne polegające na przekształceniach samodzielnych publicznych zoz – szpitali w spółki prawa handlowego - zoz szpitale, nie są rozwiązaniem na miarę koła ratunkowego dla polskich szpitali. Są one jak widać rezultatem kontynuacji przez rząd błędnej diagnozy przyczyn zadłużania się szpitali.

Dotychczasowe przekształcenia szpitali publicznych zoz w spółki prawa handlowego, były rzecz oczywista, wymuszone ich bardzo złą sytuacją finansową. Dokonywane były i są pośrednio, pomimo braku stosownych przepisów ustawowych pozwalających na możliwość bezpośredniego przekształcenia samodzielnych publicznych zoz w spółki prawa handlowego. Z ministerialnej oceny stanu takich zmian organizacyjno prawnych wynika, że nie gwarantują one nie zadłużania się szpitali. Warto przypomnieć, że o stopniu zadłużenia czy generowania nadwyżek pieniężnych w zakresie działalności szpitali, decyduje wiele innych, ważniejszych od organizacyjno prawnych, czynników.

Moim zdaniem przekształcenia mogą stanowić tylko dodatkowe koszty dla szpitali i stratę czasu dla ich pracowników i kierownictwa. Z drugiej strony, nadal są one próbą przerzucenia na samorządy, publicznej i konstytucyjnej odpowiedzialności państwa, za stan ochrony zdrowotnej obywateli w Polsce. Niestety z wszystkimi wątpliwymi zaletami, a przede wszystkim z oczywistymi wadami wynikającymi z praw ekonomicznych działających na rynku towarów i usług. Chodzi o rezultaty skutków gry rynkowej, ujawniające się poprzez zagrożenie upadłością szpitali spółek zoz i wyprzedażą ich majątku. Inne negatywne skutki to możliwość ograniczenia zakresu działalności do świadczeń rentownych, wprowadzenie odpłatności za świadczenia, a konsekwencji ograniczenie dostępu dla obywateli o niższych dochodach. Są to zagrożenia nie tylko naruszające konstytucyjnie równe prawa obywateli do ochrony zdrowia, ale również zagrożenia pogarszające jakość usług i dostępność obywateli do świadczeń zdrowotnych. Szczególnie chodzi obywateli z grup o
niskich dochodach, a więc emerytów, rencistów, rolników itp. Zagrożenia, o których nie powiedziała samorządowcom minister Kopacz, ani nie ujawnił ich premier. Zamiast nowych rządowych propozycji ustaw dotyczących reformy ochrony zdrowia, znów stracony czas i bardzo wątpliwe „dekretowe” rządowe propozycje programu nie ratowania, a raczej topienia polskich szpitali.

Stąd też nasuwa się jeden tylko wniosek - najwyższy czas przerwać spektakl farsy o ratowaniu polskich szpitali. Bo czas to pieniądz, przede wszystkim oczekiwany przez szpitale, a błędny upór o przekształceniach publicznych szpitali w spółki prawa handlowego, to zapewne zły doradca.

dr Ireneusz Kwiatkowski – adiunkt w Katedrze Finansów i Rachunkowości, Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)