Spektakl bez słów
Premiera pierwszego w Polsce musicalu bez słów "Scat, czyli od pucybuta do milionera" odbyła się w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu.
14.04.2005 | aktual.: 14.04.2005 21:10
Przedstawienie wymyślił i przygotował dyrektor teatru Wojciech Kościelniak, a muzykę napisał znany polski pianista Leszek Możdżer. W rolach głównych wystąpili m.in. Bogna Woźniak, Sambor Dudziński i Konrad Imiela.
Spektakl, który trwa ponad dwie i pół godziny, ma dość prostą fabułę, aby widz nie miał problemu ze zrozumieniem przedstawienia zaśpiewanego scatem. Scat to jazzowy styl śpiewania, w którym w solowych improwizacjach zamiast słów używa się pozbawionych sensu pojedynczych sylab.
Podczas spotkania z dziennikarzami Kościelniak przyznał, że jeśli widzowie nie zrozumieją historii opowiedzianej w tak niekonwencjonalny sposób, czyli bez słów, uzna to za swoją porażkę. "Chcieliśmy jednak spróbować czegoś nowego, innego" - tłumaczył Kościelniak.
"Scat, czyli od pucybuta do milionera" to opowieść o szlachetnym, ale biednym pucybucie Piątku, który kocha się w pannie Kwiecień, kwiaciarce. Dziewczyna nie odwzajemnia jego uczucia i wyjeżdża z bawidamkiem i bogaczem panem Czerwcem do wielkiego miasta. Chce zrobić karierę baletnicy. Potem wraca jednak do miasteczka i do pucybuta, który podczas nieobecności dziewczyny z tęsknoty za nią "czyści buty z takim zapamiętaniem", że staje się nie tylko sławny, ale i bogaty.
Dla Leszka Możdżera, autora muzyki oraz sylab, jakimi w przedstawieniu posługują się aktorzy, stworzenie kompozycji do spektaklu wydało się zadaniem interesującym i dość nowatorskim. "Artyści mogli skorzystać z moich propozycji albo na potrzeby tego przedsięwzięcia stworzyć własny język" - podkreślił Możdżer.
"Ja jestem wrednym i złośliwym kelnerem w tym przedstawieniu i taki jest mój język, przypominający język menela" - powiedział Imiela. "Każdy z nas stworzył swój język, bo przecież w normalnym życiu też mówimy różnie" - tłumaczył Dudziński, który gra Sebastiana Piątka, czyli tytułowego pucybuta.
"Scat, czyli od pucybuta do milionera" to historia rodem z dziecięcych kreskówek i takie też są postaci - wyjaśniła kostiumolog Katarzyna Adamczyk. "Celowo bohaterowie wyglądają jak wycięci z komiksu, trochę nieprawdziwi, przerysowani. Nawet stroje mają kanciaste" - zaznaczyła Adamczyk.
Imiela żartował, że przedstawienie śpiewane scatem ma tę zaletę, iż nie sposób pomylić się lub zapomnieć kwestii.