Speckomisja bada sprawę fałszywego alarmu bombowego w stolicy
Sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych
wyjaśnia, czy służby specjalne mogły mieć związek z
październikowym fałszywym alarmem bombowym, który sparaliżował
Warszawę. Posłowie chcą też ustalić, czy sprawa ta może mieć
związek z odbywającą się wówczas drugą turą wyborów prezydenckich.
Taki wniosek, jeszcze na poprzednim posiedzeniu komisji, dotyczącym zagrożeń atakami terrorystycznymi w Polsce, złożył m.in. Marek Biernacki (PO). Członek komisji Andrzej Grzesik (Samoobrona) zapowiedział, że będzie "chciał dowiedzieć się", czy prawdziwe są pogłoski o powiązaniu z tą sprawą "polityków i służb specjalnych".
Informację, dotyczącą śledztwa w sprawie fałszywego alarmu bombowego w stolicy, ma przedstawić posłom z komisji minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
20 października (tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich) w różnych punktach Warszawy nieznani sprawcy podłożyli 13 numerowanych paczek zawierających starannie wykonane atrapy ładunków wybuchowych. Wcześniej kilka redakcji otrzymało e-maile z informacją o bombach podłożonych w kilku miejscach stolicy.
Policja ustaliła, że wysłał je młody mężczyzna z kawiarni internetowej w jednym z centrów handlowych. Na podstawie zapisu z kamer i zeznań świadków ustalono rysopis mężczyzny. Sprawców alarmu nie udało się jednak dotąd zatrzymać, choć ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński wyznaczył nagrodę - 100 tys. zł za ich wskazanie.