Sophia Loren pobudza rynek atrakcyjnej starości
Symbolem seksu trzeba się urodzić. Nie można się nim stać. Jeśli się z tym urodzisz, będzie to widać, nawet gdy skończysz 100 lat - mawia Sophia Loren, uważana za ikonę rewolucji seksualnej lat 60. ubiegłego wieku (obok Marilyn Monroe, Brigitte Bardot i Raquel Welch). Teraz, mając 72 lata, wzięła udział w sesji zdjęciowej do kalendarza Pirelli na rok 2007 - na fotografii pojawi się mocno roznegliżowana.
W tym samym kalendarzu są zdjęcia młodych pięknych aktorek: Naomi Watts, Penelope Cruz czy Hilary Swank, ale to właśnie o urodzie Sophii Loren mówi się najwięcej. I nikomu nie przeszkadza, że jest ona dwa razy starsza od koleżanek i znacznie starsza niż ukazujący się od 1964 r. kalendarz.
- Loren w kalendarzu Pirelli to prowokacja. Do tej pory w mediach obowiązywał bezwzględny kult młodości, nawet kremy do usuwania zmarszczek reklamują dwudziestolatki. Dlatego Loren tak zaskakuje. Po prostu odbiorcy nie są przyzwyczajeni do oglądania osób starszych w innej sytuacji niż domowe zacisze - mówi dr hab. Jacek Ostaszewski, dziekan Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Dotychczas starość jednoznacznie kojarzyła się z brzydkim ciałem i chorobami. Teraz, dzięki postępowi medycznemu, to już nieaktualne. Czemu więc ludzie w tym wieku mieliby ukrywać swój wygląd? - mówi "Wprost" Susan Perlstein, 65-letnia założycielka amerykańskiego Narodowego Centrum Kreatywnego Starzenia (NCCA).
Starość utożsamiano z mądrością i doświadczeniem życiowym, ale nie z cielesnym pięknem. Reakcje na sesję Sophii Loren dowodzą, że to się zmienia. W wiek emerytalny wchodzi właśnie pokolenie, które wypromowało bikini w latach 50. Mimo że są o kilkadziesiąt lat starsi, nie wstydzą się swoich ciał. Nie próbują udawać, że są tak samo atrakcyjni jak dwudziestolatki, ale też nie zamierzają usuwać się w cień. A ponieważ to oni w wielkim stopniu dyktują dziś warunki na rynku konsumenckim, należy się oswoić z tym, że sesji podobnych do występu Loren dla Pirelli będzie coraz więcej.
Agaton Koziński, Magdalena Rychter