"Solidarność" rozbudziła pamięć historyczną
"Solidarność" była nie tylko ruchem
wolnościowym; rozbudziła także pamięć historyczną Polaków, ich
oddolną organizację oraz świadomość "małych ojczyzn" - mówiono
podczas odbywającej się w Gdańsku konferencji "Solidarność dla
przyszłości", zorganizowanej w ramach obchodów 25-lecia
powstania związku.
29.08.2005 | aktual.: 29.08.2005 15:27
Pierwszy panelista, historyk z Uniwersytetu kard. Stefana Wyszyńskiego prof. Bohdan Cywiński podkreślał, że patrzy na "S" głównie przez pryzmat strajku w Gdańsku w sierpniu 1980 r., w którym brał udział jako doradca. Narodziła się z protestu i to było jej cechą zasadniczą - dodał.
Nie nazywałbym tego rewolucją, bo wówczas nikt nie sięgał po władzę: byliśmy realistami i godziliśmy się na koegzystencję z przeciwnikiem; my chcieliśmy tylko, by była ona oparta na wyraźnie określonych zasadach - oświadczył. Po prostu chcieliśmy być u siebie: tam, gdzie nie trzeba będzie udawać, nie bać się i nie kłamać - dodał.
Cywiński podkreślił, że negocjacje z władzami w sierpniu 1980 r. były trudne, bo "nasze emocje należało przekładać na język obcy". Wyjaśnił, że w PRL władzom udało się zakłamać takie pojęcia jak "demokracja", "prawa człowieka", "związek zawodowy", którym trzeba była przywracać prawdziwy sens.
Wielkością "Solidarności" jest to, że zapoczątkowała "rośnięcie do wolności"; my wciąż musimy rosnąć. Pytaniem do młodych jest to, co zechcą z niej wziąć; co im się z niej przyda - powiedział. Przyznał, że dziś pojęcie "Solidarności" kojarzy się politycznie, a nie ideowo.
Socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Paweł Śpiewak przypomniał, że jednym z głównych żądań strajku w 1980 r. było upamiętnienie ofiar Grudnia 1970 r. To była zatem nie tylko solidarność z żywymi, ale i ze zmarłymi. Wskazanie na ofiary Grudnia było wskazaniem na robotniczą tożsamość protestu wobec władzy, której nierobotniczy charakter jest widoczny gołym okiem - powiedział.
Śpiewak wspomniał, że na I Krajowy Zjazd "S" w 1981 r. zaproszono ostatniego żyjącego wtedy generała II RP Mieczysława Borutę-Spiechowicza. On symbolizował jedność "S" z II RP, budował most łączący "S" z tradycją międzywojenną; przekazywał, że "S" jest suwerenem, że jest narodem - ocenił Śpiewak.
Trzeci ważny przykład rozbudzenia pamięci historycznej, to wizyta delegacji "S" na cmentarzu pod Monte Cassino w 1981 r. gdy Anna Walentynowicz położyła swój znaczek "S" na grobie gen. Władysława Andersa. To był dowód na jedność Polaków w kraju i na emigracji, co Jerzy Giedroyc porównywał wtedy z jednością Polaków w 1920 i 1939 r. - podkreślił Śpiewak.
Dodał, że po sierpniu 1980 r. zaczęto jawnie obchodzić przemilczane przez władze rocznice - odzyskania niepodległości w 1918 r., agresji ZSRR na Polskę w 1939 r., mordu katyńskiego, zrywów wolnościowych w PRL z 1956, 1968 i 1970 r. W związkowych wydawnictwach odkłamywano zaś "białe plamy" z historii Polski.
O roli "S" w przebudzeniu świadomości ludzi co do przynależności do "małych ojczyzn" mówił socjolog z Polskiej Akademii Nauk prof. Marek Latoszek. Według niego w tym kontekście ważna okazała się wielokulturowość Pomorza; często nawiązywano też wtedy do tradycji Rzeczpospolitej Wielu Narodów.
Dla historyka z IPN dr. Łukasza Kamińskiego fenomen "S" polegał głównie na precedensowej oddolnej organizacji. Ten element po raz pierwszy wystąpił właśnie jesienią 1980 r., a nie np. w 1956 r. czy w 1970 r. - powiedział. Nie było nigdy tak wielkiej organizacji, liczącej niemal 10 mln członków, która powstałaby oddolnie, bez zachęt i nakazów. Ujawnili się lokalni liderzy, którzy funkcjonują do dziś; to sukces tej samoorganizacji - dodał.