"Solidarność" budziła sympatię i strach przed reakcją ZSRR
Sympatia i obawy - takie uczucia, towarzyszące powstawaniu "Solidarności", wspominali dziennikarze i
publicyści, uczestniczący w Warszawie w sesji "Wizerunek
Solidarności w mediach światowych", zorganizowanej w ramach
konferencji "Od Solidarności do Wolności".
30.08.2005 | aktual.: 30.08.2005 15:26
Zachód patrzył na "Solidarność" z kolosalną sympatią, ale i ze strachem. Bano się, że powstanie "Solidarności" zdestabilizuje chwiejną równowagę panującą w Europie - uważa korespondent Le Soir i paryskiej Kultury Leopold Unger. Kiedy powstała "Solidarność" - mówił Unger - społeczeństwa zachodnie od lat żyły w dobrobycie i równowadze opartej na Jałcie i równowadze strachu, czyli w oparciu o tezę przede wszystkim Rosja.
W zachodnich kręgach rządowych nikt nie wierzył, że strajk w Stoczni Gdańskiej może się udać - twierdzi Unger. Jedynym pytaniem, jakie sobie wówczas stawiano, było jak długo i na jakich warunkach Związek Radziecki zgodzi się to tolerować.
Zachodowi chodziło o to, aby zimna wojna "pozostała zimna" - uważa Unger. Tymczasem wiadomo było, że jeśli "Sowieci nie zdzierżą" i nastąpi interwencja wojskowa w Polsce, to równowaga "zacznie się rozlatywać".
Dlatego praca dziennikarza komentującego wydarzenia - mówił Unger - musiała być podwójna, potrójna czy poczwórna. Trzeba było się starać, aby oddać bardzo trudno czytelną rzeczywistość w Polsce, ale także strachy społeczne na Zachodzie. Trzeba było przekonywać ludzi na Zachodzie, że to jest coś bardzo dobrego, niezależnie od tego jak się skończy.
"Solidarność" stała się częścią procesu rozpadu imperium sowieckiego, które tak jak wszystkie imperia, musiało się rozlecieć. Należało jednak przekonać Zachód, że to też od niego zależy, czy mury imperium będą padały w dobrą stronę - podkreślił.
Dla piszącego do Times'a Neala Aschersona, "Solidarność" była nie tylko ruchem, który zapoczątkował zmiany na całym świecie (w sali BHP zaczął mięknąć beton, z którego zbudowano mur berliński), ale także ostatnią wielką próbą urzeczywistnienia marzenia dziewiętnastowiecznych socjalistów i intelektualistów chrześcijańskich stworzenia kontroli producentów i pracowników nad samorządnymi przedsiębiorstwami. Ascherson wspominał, jak zachodni dziennikarze zastanawiali się, dlaczego władza nie próbuje ukrywać strajków i nie utrudnia zachodnim korespondentom pracy. Ci domyślali się, że jest to próba odstręczenia Breżniewa od rozwiązań siłowych.
Także Bernard Guetta z L'Express przypomniał, że strajkujący cieszyli się sympatią zachodnich mediów. Byliśmy waszymi rzecznikami, zwolennikami waszej sprawy. Moja generacja, która wyszła z maja 1968, zafascynowana trockizmem i maozimem, uważała sowiecki komunizm za coś ohydnego - podkreślił. Zwrócił uwagę, że Edward Gierek czytał francuskie gazety i pożyczał pieniądze od francuskich banków. Także dlatego, nie tylko ze względu na konwencję helsińską, władze PRL nie mogły nie dać wizy francuskiemu dziennikarzowi.
"Solidarność" od początku nie była związkiem zawodowym, lecz autentycznym ruchem ludowym; nazwała się tak ze względów taktycznych. Wiedzieliśmy, jak bardzo jest niejednolita - powiedział Juergen Wahl, niegdyś korespondent Rheinischer Merkur. Musieliśmy wytłumaczyć naszym czytelnikom, że 46% dorosłych Polaków wstąpiło do związku zawodowego - dodał.
Mówił o sceptycznym podejściu niemieckich polityków, obawiających się o stosunki niemiecko-niemieckie i o zmiennym podejściu tamtejszych mediów, raz stających po stronie "S", to znów ją atakujących. Przypomniał, że z Niemiec w stanie wojennym przychodziło najwięcej transportów z pomocą, ale przyznał, że niekompetentni ludzie powtarzali o Polakach stereotypy z czasów Bismarcka.
Początkowo amerykańska prasa więcej pisała o tym, jak amerykańscy analitycy postrzegają wydarzenia, niż o tym, co się naprawdę dzieje - powiedział Jim Hoagland z Washington Post. Według niego, doświadczenia transformacyjne Polski - wówczas poletka doświadczalnego bezsensownej produkcji towarów, których nie można sprzedać - pozostają aktualne w czasach zmian gospodarczych wymuszanych przez globalizację.