Sofia tonie w śmieciach, groźba epidemii
Bułgarska stolica tonie w śmieciach. Zaczęto już nawet mówić o groźbie epidemii. Jedyne w rejonie Sofii składowisko śmieci od piątku blokują okoliczni mieszkańcy domagający się zamknięcia tego obiektu.
12.01.2005 | aktual.: 12.01.2005 13:08
We wtorek i w środę śmieci nikt już w Sofii nie wywoził. Eksperci zwracają uwagę, że zaskakująco wysoka temperatura występująca tej zimy na Bałkanach dodatkowo zwiększa groźbę wybuchu epidemii.
Rozmowy burmistrza Sofii Stefana Sofijańskiego z protestującymi mieszkańcami, przeprowadzone w nocy z wtorku na środę, nie przyniosły rozwiązania. Ludzie, którzy mieszkają w pobliżu składowiska śmieci na zachodnim krańcu stolicy, uskarżają się na uciążliwy odór i domagają się spełnienia przez władze obietnicy zamknięcia tego obiektu i przeniesienia daleko poza granice miasta.
Obietnicę złożył burmistrz Sofijański, kandydując po raz trzeci na to stanowisko. Na spotkaniu z komitetem protestacyjnym przyznał, że zabrakło pieniędzy na realizację projektu. Spalarnię śmieci, której budowa pochłonie ok. 100 mln euro, będzie można zbudować najszybciej za 15 miesięcy.
Według protestujących, wysypisko, które coraz bardziej zbliża się do ich domów, zagraża zdrowiu mieszkańców pobliskich osiedli. Powinno być oddalone o co najmniej 3 km od budynków mieszkalnych, tymczasem śmieci wyrzuca się już w odległości pół kilometra od pierwszych zabudowań. Ludzie domagają się wnikliwej kontroli, która - w ich przekonaniu - potwierdzi, że składowisko nie spełnia wymogów zawartych w przepisach bułgarskich ani norm UE.
W bułgarskiej stolicy powstaje 1000 ton odpadów dziennie. W czasie protestu są one magazynowane w śmieciarkach i grożą samozapaleniem, spowodowanym fermentacją - ostrzegł sekretarz rady miejskiej Rosen Żelazkow.