Sobiesiak z Drzewieckim w USA, "córka buszuje po shoppingu" - szczegóły spotkania
Ryszard Sobiesiak rozmawiał z byłym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim o tzw. aferze hazardowej podczas spotkania w Stanach Zjednoczonych - wynika ze stenogramów z zamkniętego posiedzenia komisji, na którym zeznawał biznesmen. Z kolei Drzewiecki zeznał, że ostatni raz widział się z Sobiesiakiem 22 września 2009 roku w Warszawie, w hotelu Radisson. Stenogramy zostały opublikowane na stronach sejmowych.
16.02.2010 | aktual.: 16.02.2010 16:25
"Siedzę na ławce, czytam gazetę, moja córka buszuje po jakimś shoppingu..."
Sobiesiak powiedział w czwartek, pytany przez Bartosza Arłukowicza (Lewica), że już po ujawnieniu w mediach tzw. afery hazardowej (w październiku 2009 roku) widział się z Drzewieckim w Stanach Zjednoczonych.
Jak wyjaśniał Sobiesiak, na Florydzie, gdzie obaj mają rezydencje, przypadkowo spotkali się w listopadzie lub grudniu (2009 roku) i zdecydowali się umówić, żeby porozmawiać. - Siedzę na ławce, czytam gazetę, moja córka buszuje po jakimś shoppingu i... podjeżdża pan Drzewiecki, widzę jak wysadza żonę i jedzie dalej. I nie widzi nawet mnie. I pani Nina idzie, więc witam się z nią. Nikt w to nie uwierzyłby i mieliśmy się chować, bo ja nawet się zastanawiam, czy my widzieliśmy się, czy nie. No, i przez panią Ninę się umówiłem. Miał tam przyjechać za 2 godziny czy za kiedyś; żeśmy się raz tam widzieli - relacjonował biznesmen.
- O aferze coś tam było... to była taka rozmowa, ja nie wiem, on był obrażony na mnie, ja na niego - mówił Sobiesiak. Sobiesiak nie pamiętał jednak dokładnie przebiegu rozmowy z byłym ministrem sportu.
Sobiesiak dodał na zamkniętym posiedzeniu, że gdyby w grudniu miał taką wiedzę jak obecnie, nie wróciłby ze Stanów Zjednoczonych do kraju. Stenogram z zamkniętego posiedzenia komisji 11 lutego opublikowano we wtorek. - W życiu nie przeżyłem takiego horroru. Ja normalnie wyjechałem z Polski. Normalnie wróciłem. Wracałem, bałem się. Ja statkiem, drogą, już stałem na schodach w samolocie i się wracałem. Jeden pan mi mówił: wracaj, drugi: nie, idiota jesteś. Przyjaciele moi do mnie mówili: idiota. (...) No, uwierzcie mi, jakbym wiedział to, co teraz wiem, bym nie przyleciał w grudniu do Polski. Znaczy w grudniu do Europy. Nie przyleciałbym, jakbym to wiedział wszystko - mówił Sobiesiak na zeszłotygodniowym zamkniętym dla mediów posiedzeniu komisji.
Biznesmen podkreślał, że gdyby wiedział o wszystkich donosach na niego, nie wróciłby do kraju. Podkreślał, że nic nie miał sobie do zarzucenia, ale ludzie, którzy go znali i "znali układy", dzwonili do niego i prosili, żeby nie przyjeżdżał. - Przyjaciele moi dzwonili albo w Ameryce mówili: nie jedź, bo cię zamkną. Ja mówiłem: no, za co mnie mogą zamknąć? - relacjonował. - Ja w życiu nie pomyślałem, że coś takiego może być. Ja wiedziałem, co ja zrobiłem. Mówię: no, co wy, jesteście nienormalni? No co mi mogą zrobić, że dzwoniłem do posła jako kolegi? - mówił biznesmen.
"To był czysty przypadek"
Magdalena Sobiesiak przyznała przed komisją śledczą, że w 2009 r. przez trzy miesiące była razem z ojcem w Stanach Zjednoczonych.
Pytana przez Arłukowicza, czy uczestniczyła "w tzw. shoppingu kiedy jej ojciec spotkał się z Drzewieckim w Stanach Zjednoczonych" odpowiedziała, że nie spotkała Drzewieckiego. - Byłam razem z tatą, kiedy spotkaliśmy żonę pana Mirosława, panią Drzewiecką - dodała.
- To był naprawdę czysty przypadek. Wychodząc ze sklepu, idąc już i widząc jak tata, jak każdy facet zmęczony zakupami, siedzi na ławce i rozmawia z panią Drzewiecką, idę naprzeciwko pani Drzewieckiej i mówię: "nie ma takiej możliwości, żeby ktokolwiek uwierzył w to, że to spotkanie jest naprawdę przypadkowe" - relacjonowała M. Sobiesiak.
Zaznaczyła, że nie przypomina sobie, żeby była wówczas mowa o tzw. aferze hazardowej. - Nie miałam udziału w jakiś późniejszych spotkaniach. Na tym moja rola się skończyła - zapewniła.
Dodała, że Ninę Drzewiecką znała już od jakiegoś czasu. - Miałyśmy kontakt na jednej jakiejś wspólnej imprezie - powiedziała M. Sobiesiak.