"Śnieg i mróz - najbardziej parszywy duet"
I jak tu lubić zimę? Śnieg i mróz to jeden z najbardziej parszywych duetów jakie znam. Jedynie dzieci mają dziwną skłonność do tej pory roku. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – nie mają jeszcze rozwiniętego instynktu samozachowawczego. Urosną, przejrzą na oczy i będzie straszna rozpacz. Nie można mieć dobrze przez całe życie. Dorośli też są potrzebni.
25.11.2008 | aktual.: 26.11.2008 07:01
Informacja o nagłym ataku zimy budzi mnie z lekkiego rozmarzenia. Co roku bowiem mam nadzieję, że zima utkwi gdzieś w korku na Puławskiej (tej warszawskiej – tam zawsze można liczyć na „utrudnienia w ruchu drogowym”) lub nie przedrze się przez blokady niezadowolonych z poczynań rządu rodaków nawiedzających stolicę. Ona jednak nic sobie nie robi z moich mrzonek i przychodzi wtedy, kiedy jej to odpowiada, zupełnie jak kac albo inny komornik.
Kiedy mój obudzony z letargu umysł ogarnie nareszcie całokształt zagadnienia. Pojawiają się pytania – czy węgla starczy i dlaczego taki drogi, dlaczego ta cholerna czapka ciągle niszczy moja niebanalną fryzurę, komu się chciało doszywać do kaptura mojej kurtki sztuczną tchórzofretkę? I najważniejsze – kiedy mi się uda wymienić opony na zimowe. Mój rumak bez odpowiednich podków? Moje serce krwawi na taki widok. Wyruszam więc do odpowiedniego zakładu usługowego.
I tu jak co roku powtarza się ta sama historia. Klientów istne hordy. Kolejka samochodów kończy się gdzieś w okolicach Zakopanego. Na nartach jeżdżę stosunkowo słabo, więc wizja podróży do stolicy Tatr nie jest dla mnie zbyt kusząca. Zdaję się więc na mój instynkt łowiecki i cierpliwie czekam. Wracam po kilku dniach. Kierowcy którzy spędzili w kolejce kilka dni i nocy są na tyle zmęczeni, że nawet nie zauważają jak przemykam koło nich bezszelestnie. Zajmuję w ten sposób eksponowane miejsce w kolejce i już po krótkiej chwili mój rumak raźno przemierza polskie drogi na zimowych oponach. O ile oczywiście nasi drodzy (w całym tego słowa znaczeniu) drogowcy przysposobią do tego rodzime arterie.
Nie mam jednak ochoty się nad nimi pastwić, bo co to za przyjemność bić leżącego. Wiem, że są tacy którzy mają odmienne zdanie w tej ostatniej kwestii. Ale jak mówi przysłowie : „To nie dres czyni dresiarza, ale dresiarz niedresiarzowi wilkiem jest.”
Zostawmy jednak mądrości ludowe i wróćmy do zimy. Chodniki naszych miast to prawdziwe eldorado dla łaknących sportów ekstremalnych młodzieńców. Nieodśnieżone. Nierzadko pokryte imponującą warstwą lodu. Jednym słowem miniaturowe areny sportów zimowych. Pryska mit, o tym że Polska jest nieprzygotowana do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Tylko ludzie bezinteresownie złośliwi oraz zawistni mogą tak twierdzić.
Niektórzy moi bliscy twierdzą, że jestem uzależniony od Internetu. Ja twierdzę, że jest inaczej. Tylko dlaczego codziennie rano zanoszę modły do Pani Zimy, aby nie ozdabiała szadzą przewodów elektrycznych. Jasny szlag by mnie na miejscu trafił, gdyby zabrakło w moim domu „uporządkowanego ruchu elektronów swobodnych”.
Dariusz Kuchniak