Snajperzy na dachach, urzędnicy w kamizelkach. Niespokojne wybory
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych to dla służb poważne wyzwanie. W niektórych lokalach stosuje się ekstremalne środki bezpieczeństwa - na dachach siedzą snajperzy, a urzędnicy noszą kamizelki kuloodporne.
Amerykanie poszli do urn, by oddać głosy w wyborach prezydenckich. W wyścigu do Białego Domu najbardziej liczą się kandydaci Partii Republikańskiej Donald Trump i Partii Demokratycznej Kamala Harris.
Starcie jest bardzo emocjonujące. Urzędnicy mają poważne obawy zwłaszcza po wyborach w 2020 roku, gdy zwolennicy Donalda Trumpa po jego przegranej m.in. przeprowadzili szturm na Kapitol.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niespokojnie jest już w lokalach wyborczych. Jak przekazała Sky News Tammy Patrick, specjalistka z Krajowego Stowarzyszenia Urzędników Wyborczych, 40 proc. pracowników doświadczyło już gróźb lub innych nadużyć.
Jak podaje Sky News, w kilku miejscach, gdzie doszło w 2020 roku do zamieszek, postawiono ogrodzenia z drutu kolczastego. Oprócz tego na dachach niektórych lokalów wyborczych siedzą snajperzy, a urzędnicy noszą kamizelki kuloodporne.
- Funkcjonariusze wyborczy musieli podjąć skrajne środki, aby mieć pewność, że chronią nie tylko siebie i swój personel, ale także głosy oddane na kartach do głosowania - powiedziała Patrick.
"Jak Super Bowl"
Środki bezpieczeństwa wzmocniono także w centrum liczenia głosów w hrabstwie Maricopa w stanie Arizona. Cztery lata temu Donald Trump promował teorię spiskową, że w tym miejscu doszło do oszustwa wyborczego, w wyniku czego przegrał z Bidenem.
Szeryf hrabstwa Russ Skinner stwierdził, że liczenie głosów w centrum pod względem bezpieczeństwa traktują podobnie jak Super Bowl. Do monitorowania sytuacji wokół lokali wyborczych wykorzystywane są także drony.
- Będziemy stosować zasadę zerowej tolerancji wobec czegokolwiek, co ma związek z działalnością przestępczą - powiedział Skinner.
Czytaj więcej: