SN: to pobicie, a nie zbójstwo
Sędziowie Andrzej Deptuła, Lech Paprzycki oraz Marian Buliński podczas rozprawy (PAP/J. Turczyk)
Sąd Najwyższy ostatecznie przesądził w środę, że Paweł Sadowski, młody człowiek spod Warszawy, zginął w wyniku śmiertelnego pobicia, a nie zabójstwa - jak uważała jego matka i Prokurator Generalny.
02.01.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
21-letni Sadowski zginął 4 czerwca 1996 r. Według prokuratury, powodem było to, że nie oddał Sławomirowi Grochali i Mariuszowi Adamskiemu reszty pieniędzy za kupiony alkohol. Matka Sadowskiego akcentuje inny motyw: jej syn złożył zeznania obciążające Adamskiego winą za kupno kradzionego motocykla.
Według oskarżenia, Sadowski został wywieziony samochodem nad Wisłę, tam dotkliwie pobity i dźgnięty nożem. Sprawcy porzucili go potem nieopodal szpitala. Zmarł od odniesionych obrażeń, nie zdążywszy otrzymać pomocy.
W 1998 r. Grochala i Adamski zostali uznani winnymi pobicia ze skutkiem śmiertelnym i skazani przez warszawski Sąd Rejonowy, na kary 6 i 4 lat więzienia. Po apelacji matki sąd odwoławczy uchylił jednak wyrok i przekazał sprawę Sądowi Okręgowemu, który zajmuje się sprawami o zabójstwo, dając pod rozwagę sprawę odpowiedzialności podsądnych za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym.
Tak też postąpił w lutym 2000 r. Sąd Okręgowy w Warszawie - skazał oskarżonych na kary po 15 lat więzienia. Według tego sądu, wymierzona kara w odczuciu społecznym będzie adekwatna do czynu. Potem jednak odwołali się obrońcy skazanych i Sąd Apelacyjny zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na śmiertelne pobicie, skazując Grochalę na 7 lat więzienia (jest recydywistą), a Adamskiego - na 6 lat. (reb)