PolskaSmok między piersiami, czyli tajemnica poselskiego tatuażu

Smok między piersiami, czyli tajemnica poselskiego tatuażu

Smok między piersiami, róża z henny albo strzała. Tak parlamentarzyści ozdabiają swoje ciała tatuażami - donosi "Rzeczpospolita".

Smok między piersiami, czyli tajemnica poselskiego tatuażu
Źródło zdjęć: © AKPA

23.03.2010 | aktual.: 23.03.2010 11:59

Posłanka (PO) Iwona Guzowska, wielokrotna mistrzyni świata i Europy w kick-boxingu, dała sobie wytatuować smoka między piersiami dziesięć lat temu. - To, że mam smoka, nie ma nic wspólnego z tym, że jestem posłanką. Zawsze chciałam mieć. I to smoka. Do mnie nie pasuje motylek czy delfinek. Jest w takim miejscu, że nie widać - powiedziała Guzowska. Zaznaczyła jednak, że nie chce mieć więcej tatuaży. - Ten jeden jest idealny. Nie za duży, nie za mały. Nie znudził mi się. To jest mój tatuaż i on zostaje ze mną. Nie wyobrażam sobie życia bez niego - dodała Guzowska.

- Nie mogę powiedzieć, co i gdzie mam. Ale jak się rozbiorę, to go widać - powiedział "Rzeczpospolitej" inny poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Biernat. Dodał, że ma "to coś" od dawna. Powstało podczas wakacji. - Rozmawiałem ze znajomym grafikiem. Opowiadał, że za granicą widział studio z prawdziwego zdarzenia i niepowtarzalne wzory. A nie jak u nas serce przebite łopatą i napis I Love Marysia albo wizerunek jakiejś kobiety - przyznał Biernat. O kolejnych tatuażach poseł PO nie myśli. - Jeden mi wystarczy - zapewnił.

Tatuaż wzbudził kontrowersje w rodzinie posłanki Magdaleny Gąsior-Marek (też z PO). - Mąż powiedział, że jak sobie zrobię, to się ze mną rozwiedzie. I nie wiem; ryzykować czy nie? - zastanawiała się Gąsior-Marek. - Moim marzeniem zawsze było, żeby mieć tatuaż. Oczywiście w takim miejscu, żeby nikt go nie widział - dodała posłanka. Bliżej lata zamierza mimo wszystko pomyśleć o tatuażu; małym i oryginalnym. Taki zafundowała sobie w zeszłym roku posłanka PiS Jolanta Szczypińska. Na kostce wytatuowała różyczkę. - Ale tu nie ma o czym rozmawiać. To była zabawa wakacyjna - tłumaczyła. Tymczasem dla posła politologa Artura Ostrowskiego (SLD) różyczka na kostce posłanki PiS to coś więcej niż "wakacyjna zabawa". - To miało ewidentny podtekst seksualny - ocenił. Sam tatuażu nie ma.

Z kolei poseł SLD Jerzy Wenderlich do tatuaży się zniechęcił. - Gdy byłem dzieckiem, imponowały mi. Postanowiłem jeden zrobić samemu. Ktoś mi powiedział, że można go wykonać siarką z zapałek. Użyłem całego pudełka. Ale zamiast strzały wyszła z tego przerażająca rana - zdradził Wenderlich. Doszło do zakażenia, rana źle się goiła. Do dziś Wenderlich ma na przedramieniu bliznę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)