Śmiertelnie chory mężczyzna zmarł dopiero, gdy po raz ostatni przytulił synka, który nie miał prawa się urodzić
Wpierw zapadł wyrok. Diagnoza brzmiała: rak trzustki. Ale Jay (ani jego partnerka, Caroline) nie należy do osób, które łatwo się poddają. Za pośrednictwem swojego fanpage'a pokazał, że chorobie można stawić czoła. Nawet nie mając nadziei na powrót do zdrowia. Ale jeszcze przed tragedią, w ich życiu pojawił się cud.
Maxie urodził się w styczniu 2016 roku. Ciąża Caroline była dla obojga ogromnym (i pozytywnym) zaskoczeniem, ponieważ para była przekonana o swojej bezpłodności. Gdy u Jaya Clarke'a w październiku 2015 roku zdiagnozowano nowotwór, jego partnerka była już w 30 tygodniu ciąży.
Jay zmarł 25 lutego bieżącego roku. We wzruszającym pożegnaniu można przeczytać, że odszedł dopiero, gdy po raz ostatni przytulił synka. "Walczył tak dzielnie, by jak najdłużej zostać z Maxie'm i ze mną, z ukochaną rodziną i przyjaciółmi" - napisała Caroline. "Jego ciało było wyniszczone, ale on nie odpuszczał. Potrzebował ostatni raz objąć synka, potrzebował usłyszeć, że sobie bez niego poradzimy" - kontynuuje.
"To było tak, jakby czekał na nasze pozwolenie. Był najbardziej niezwykłym ojcem". Pożegnanie opublikowała na fanpage'u, który Jay prowadził, by zwiększyć świadomość objawów i zagrożeń związanych z rakiem trzustki. Miał 42 lata.