PolskaŚmiertelne zagrożenie: co 18 godzin umiera jeden z nich

Śmiertelne zagrożenie: co 18 godzin umiera jeden z nich

Miała pomóc ofiarom biernego palenia, ale nie do końca zyskała uznanie posłów. Znowelizowana przez sejm ustawa o ochronie zdrowia, choć wprowadziła bardziej restrykcyjne zapisy od dotychczasowych, rozczarowała niepalących. Bo kto zapłaci za trucie osób, które są zmuszone do wdychania dymu tytoniowego w miejscach publicznych? Według Fundacji Promocja Zdrowia z powodu biernego palenia w pracy, co 18 godzin w Europie umiera jedna osoba.

Śmiertelne zagrożenie: co 18 godzin umiera jeden z nich
Źródło zdjęć: © wp.pl

15.03.2010 | aktual.: 03.01.2011 16:09

Nowa ustawa – gdzie wolno palić?

Posłowie znowelizowali ustawę o ochronie zdrowia. Ustawa złagodziła pierwotne propozycje komisji zdrowia, która chciała całkowicie zakazać palenia w miejscach publicznych. Za zmianami głosowało 217 posłów, 165 było przeciw, a 48 wstrzymało się od głosu. Teraz ustawą zajmie się senat.

Według pomysłu sejmowej komisji zdrowia popieranej przez rząd, ustawa miała wprowadzać całkowity zakaz palenia m.in. w lokalach gastronomicznych, środkach transportu publicznego, placówkach medycznych, miejscach pracy i placach zabaw dzieci.

Posłowie uznali jednak, że tylko w części poprą opracowane przez komisję zmiany. Według przyjętej poprawki, właściciele lokali gastronomicznych o powierzchni poniżej 100 metrów kw. będą mogli zdecydować czy ich lokale będą w całości przeznaczone wyłącznie dla osób palących czy niepalących. Znowelizowana ustawa dopuszcza możliwość palenia w wydzielonych pomieszczeniach w hotelach, akademikach czy uczelniach, a nawet czego dotychczas nie było, w szpitalach i innych placówkach medycznych.

W zamian za to zaostrzono kary za złamanie zakazu palenia. Palaczowi groziłoby 500 zł mandatu lub grzywna - za nieumieszczenie w lokalu lub pojeździe informacji o zakazie palenia. Ustawa przewiduje też zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych w sieci, dopuszcza natomiast produkcję i wprowadzanie do obrotu tzw. e-papierosów.

Przedsiębiorcy straszą

Choć większość posłów boi się wprowadzenia ostrzejszych zakazów dla palaczy, to wielu palących nie miałoby nic przeciw dodatkowym obostrzeniom. Z sondażu OBOP-u wynika, że 71% Polaków jest za całkowitym zakazem palenia w miejscach publicznych. Tę tendencję potwierdza również ankieta Wirtualnej Polski przeprowadzona na początku stycznia. Za całkowitym zakazem palenia opowiedziało się 52% internautów.

Inaczej sprawę widzą przedsiębiorcy. Tłumaczą, że wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w lokalach gastronomicznych wpłynie na zmniejszenie liczby klientów, a w efekcie zwolnienie pracowników i zamknięcie lokali. Zdaniem Konfederacji Pracodawców Polskich wprowadzenie zakazu przyczyniłoby się do zwolnienia ok. 40 tys. pracowników branży gastronomicznej, a w efekcie wzrostu bezrobocia o 0,5%.

Magdalena Petryniak, koordynator projektu „Lokal bez papierosa”, który zachęca lokale gastronomiczne do wprowadzania stref wolnych od dymu tytoniowego, jest zdziwiona retoryką przedsiębiorców. – Żaden z krajów europejskich nie przedstawił do tej pory oficjalnych statystyk dotyczących tego, ile lokali upadło z powodu wprowadzenia zakazu palenia, więc nie rozumiem, dlaczego w Polsce się o tym mówi. Różne czynniki, w tym np. podatki, wzrost cen czy położenie lokalu wpływają na to jak on funkcjonuje. Wiele lokali powstaje i jest zamykanych bez względu na to, czy zakazuje się w nich palenia, czy nie – twierdzi Petryniak. – Nie wiem, dlaczego właściciele lokali tak obawiają się strat, skoro palacze należą do mniejszości (ok. 30% Polaków deklaruje w sondażu OBOP-u z 2009 roku, że pali – przyp. red.) – dodaje.

Do tej pory, w ciągu kilku lat od startu akcji „Lokal bez papierosa”, do projektu zgłosiło się 1317 lokali. W 870 z nich wprowadzono całkowity zakaz palenia, a w 447 zorganizowano odrębną salę dla niepalących. Jak to odbiło się na kieszeni właścicieli pubów, restauracji i klubów? Wbrew pozorom, nie najgorzej.

U mnie się nie pali, „dymek” tylko za drzwiami

Antek Górski ze stołecznego OSIR Cycle Culture Cafe, kawiarni, która również znalazła się na liście lokali bez papierosa chwali sobie wprowadzenie zakazu palenia w lokalu. – Chcemy promować zdrowy styl życia i wielu naszych klientów było zadowolonych z wprowadzonych przez nas zmian. Teraz nie ma już stęchłego powietrza i dymu osadzającego się na ścianach. Atmosfera stała się przyjemniejsza – mówi Górski.

Menadżer kawiarni pytany o to, czy palacze zrezygnowali z odwiedzania jego kawiarni, mówi: - Nie, ponieważ większość palących nie widzi problemu w paleniu na zewnątrz lokalu.

Problem widzi natomiast Ewa Kopacz, minister zdrowia, która prywatnie pali i nie kryje się ze swoimi preferencjami. Minister uważa, że lepszym rozwiązaniem jest tworzenie lokali dla palących, niż całkowity zakaz palenia w lokalach, co powoduje śmiecenie przed lokalami. Jak dodała w rozmowie z RMF FM nie chciałaby się czuć w Polsce obywatelem drugiej kategorii tylko dlatego, że od czasu do czasu pali.

Obywatelami drugiej kategorii mogą się jednak czuć ci, którzy przychodzą do lokalu i, choć jest dla nich przewidziana przestrzeń, są skazani na wdychanie dymu. – W wielu lokalach strefa dla niepalących jest fikcyjna, bo nie jest odgrodzona od stolików dla palących. Klient wychodzi więc przesiąknięty dymem czy tego chce, czy nie. Za taki stan rzeczy odpowiada ustawodawca, który wprawdzie wprowadził obowiązek wyznaczenia miejsca dla niepalących, ale nie doprecyzował jak to miejsce miałoby wyglądać – podkreśla Petryniak.

Pracownicy-palacze częściej chorują

Wprawdzie przedsiębiorcy martwią się o swoje obroty, to - zdaniem Petryniak - zapominają o zdrowiu własnych podwładnych. – Pracownicy narażeni na ciągłe przebywanie w zadymionych pomieszczeniach częściej chorują i korzystają ze zwolnień – mówi koordynator projektu „Lokal bez papierosa”. Jak dodaje Petryniak, właściciel lokalu musi więcej wydawać również na sprzątanie, pranie i wentylację pomieszczeń.

Tymczasem co roku z powodu biernego palenia umiera w Europie blisko 80 tys. osób (z czego prawie 60 tys. stanowią mężczyźni). Jak pokazują badania z 2002 roku, liczba zgonów z powodu biernego palenia w Polsce wyniosła ok 8 tys., co stanowiło ok. 10% zgonów w całej Europie. Ile się wydaje na ofiary biernego palenia? Fundacja Promocja Zdrowia oszacowała, że straty ekonomiczne państwa w ciągu najbliższych 20 lat wynikające z przedwczesnych zgonów na choroby spowodowane biernym paleniem i leczeniem tych chorób wyniosą ok. 157 mld zł.

Najczęstsze narażenie niepalących na dym tytoniowy występuje w domu (53%), na przystankach i obiektach komunikacji miejskiej (44%) oraz lokalach gastronomicznych (od 39% w barach i pubach do 26% w restauracjach) – wynika z danych Fundacji. Szacuje się, że z powodu biernego palenia w pracy, co 18 godzin w Europie umiera jedna osoba.

Te statystyki – w opinii Kingi Balter, dyrektor Allen Carr’s Easyway Polska, firmy oferującej szkolenia antynikotynowe – powinny skłonić przedsiębiorców do wsparcia pracowników i nie pozostawiania ich samym sobie.

Pracownik niepalący bardziej efektywny

- Coraz więcej korporacji w Polsce jak np. Sony czy Alstom decyduje się na wykupienie antynikotynowego szkolenia dla palących pracowników, bo daje to wiele korzyści – przekonuje Kinga Balter. Jakie są zatem plusy takiej kuracji? – W firmie jest lepsza atmosfera , pracownicy są zdrowsi, nie mają problemów z koncentracją i są bardziej efektywni, bo rzadziej wychodzą na papierosa – mówi Balter . Na świecie takie seminaria finansowane są przez pracodawców od wielu lat – dodaje Balter

Po raz pierwszy zakaz palenia wprowadził papież Urban VII, który w 1590 roku zagroził ekskomuniką tym, którzy zapalą w kościele. Trzy lata temu Parlament Europejski wezwał do zakazania palenia w miejscach publicznych. Pierwszym z krajów europejskich, który wprowadził zakaz była Irlandia – w 2004 roku. Kolejne kraje, które zdecydowały się na wprowadzenie takiego ograniczenia to Norwegia, Portugalia, Włochy, Szwecja, Finlandia, Islandia czy Estonia. Kinga Balter tłumaczy, że Europejczycy wcale nie czują się zniewoleni przez ustawodawcę.

- Byłam ostatnio we Włoszech i widziałam, jak lokale dla niepalących pękają w szwach. Ludzie mają coraz wyższą świadomość szkodliwości palenia i szybko zmieniają styl życia na zdrowszy. Wiele badań pokazało, że od momentu wprowadzenia zakazu, w wielu krajach spadł o kilka procent odsetek palaczy i sprzedaży wyrobów tytoniowych – podsumowuje Balter.

Czy wiesz, że…?

W początkowej fazie palenia u palacza pojawia się nieświeży oddech, ziemista cera, żółkną paznokcie, palce i zęby. W dalszej perspektywie dochodzą choroby układu krążenia, płuc, jamy ustnej. Jak podaje Wikipedia wypicie wywaru z 4 papierosów grozi śmiercią, ponieważ - nikotyna blokuje pracę mięśnia przepony, w efekcie człowiek umiera wskutek uduszenia, często do ostatniej chwili nie tracąc świadomości. Według brytyjskich naukowców jeden papieros skraca życie o 11 minut.

Zobacz, listę lokali bez papierosa

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)