PolskaŚmiertelne wpadki detektywa Rutkowskiego

Śmiertelne wpadki detektywa Rutkowskiego

Miarka się przebrała. Panie ministrze Kalisz! Apelujemy. Niech pan wpłynie na komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, by odebrał licencję detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu, zanim jego nieudolne działania doprowadzą do kolejnej tragedii - pisze "Super Express".

Poseł - detektyw Krzysztof Rutkowski - lansuje się w telewizji na supermana. W serialu dokumentującym jego poczynania wszystko idzie jak po maśle. Bohaterski poseł wraz ze swoją drużyną dzielnie zwalcza bandytów, uwalnia uprowadzonych. Rzeczywistość nie jest jednak tak cukierkowa.

1 kwietnia w miejscowości Obory uprowadzono 25-letniego Marcina M., syna biznesmenów spod Piaseczna. "Rodzina współpracowała z nami, ale potem odmówiła. Domyśliliśmy się, że wynajęła Rutkowskiego" - powiedział nam kilka dni po porwaniu nadkom. Wiesław Tylczyński, komendant policji w Piasecznie. W zamian za obietnicę uwolnienia Marcina Rutkowski wziął 20 tys. zł. Porywacze żądali 1 mln dolarów okupu. Detektyw zbił cenę do 100 tys. dolarów. Gdy rodzina zapłaciła 100 tys., ale zł, porywacze odcięli Marcinowi palec. Po kilku dniach chłopak został zamordowany. Zwłoki znaleziono w lesie koło Grodziska Mazowieckiego - podaje dziennik.

Rutkowski nie uwierzył, że to on, i dalej szukał chłopaka. Dzisiaj nie ma już wątpliwości. 25-latek nie żyje. Potwierdzają to ostatecznie badania DNA przeprowadzone w laboratorium kryminalistycznym. Policjanci zarzucają Rutkowskiemu, że nie współpracował z nimi podczas śledztwa. Detektyw nie czuje się winny. "Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, aby go uratować. Nie popełniłem błędu" - powiedział nam Rutkowski. To nie pierwsza wpadka Rutkowskiego. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach bada, czy nie popełnił przestępstwa podczas poszukiwań Henryka Makarowicza z Rud Raciborskich. Makarowicza zastrzeliła, a jego ciało spaliła w kominku jego żona Grażyna. Po zabójstwie, próbując zmylić trop, powiadomiła Rutkowskiego o zaginięciu męża. Ludzie detektywa przetrząsnęli dom. Znaleźli ślady krwi. Policja dowiedziała się o tym dopiero dwa dni później, kiedy wiele śladów zostało pozacieranych - informuje gazeta.

Prokuratura Rejonowa Warszawa Wola wszczęła też śledztwo w sprawie złożenia przez Rutkowskiego fałszywych zeznań. Chodzi o Jacka Bochińskiego (36 l.), adiunkta w Muzeum Historycznym w Warszawie, który na podstawie absurdalnej notatki Rutkowskiego przesiedział rok za kratami. Bochiński został oskarżony o brutalny napad na małżeństwo handlarzy. Rutkowski, wynajęty przez poszkodowanych, wskazał go jako sprawcę. Śledztwo nie potwierdziło udziału Bochińskiego w tej sprawie, a Rutkowski wykręcał się, że była to tylko jego notatka, którą funkcjonariusze powinni byli sprawdzić. Detektywowi kiepsko szło także z politykami. Próbował udowodnić, że Jerzy Jaskiernia z SLD wziął 10 mln dolarów łapówki za ustawę o hazardzie. Jednak kaseta, którą dostarczył prokuraturze, okazała się niewypałem - podkreśla "Super Express". (PAP)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)