Śmiercionośne burze nad Polską. Ilu ludzi musi jeszcze zginąć, zanim powstanie skuteczny system ostrzegania?
Dziewięć lat temu, 15 sierpnia, przez woj. opolskie, śląskie i łódzkie przeszła seria trąb powietrznych. Zginęły trzy osoby, kilkanaście zostało rannych. Od tego czasu przez Polskę przetoczyło się wiele śmiercionośnych burz. Meteorolodzy potrafią przewidzieć ich skalę i zasięg. System ostrzeżeń nadal jednak nie działa tak, jak powinien. Wciąż giną ludzie.
W wyniku ostatniej fali nawałnic zginęło 6 osób, 52 zostały ranne - w tym 13 strażaków. Wichura powaliła 38 tysięcy hektarów lasu. Czy można było jakoś zapobiec tej tragedii?
- Na pewno można było ostrzec ludzi - mówi w rozmowie z WP Piotr Żurowski, prognosta i rzecznik prasowy stowarzyszenia Skywarn Polska, prowadzącego portal polskich Łowców Burz. - Minister Błaszczak nie ma racji, twierdząc, że system ostrzegania zadziałał - on nie zadziałał. Nasze centra zarządzania kryzysowego działają tylko na papierze. Gdyby faktycznie zadziałał system, strażacy ostrzegliby wszystkich zagrożonych na tym terenie. O ile strat materialnych nie dało się pewnie uniknąć, o tyle może dałoby się uratować to, co najcenniejsze, czyli ludzkie życie - tłumaczy.
To nie jest pierwsza tragiczna w skutkach burza, której towarzyszą trąby powietrzne. Dziewięć lat temu, 15 sierpnia 2008 roku, seria tornad przetoczyła się przez woj. opolskie, śląskie i łódzkie. Zginęły trzy osoby, kilkanaście zostało rannych. 3 lipca 2009 roku Polskę nawiedza układ burzowy, który po raz pierwszy w naszym kraju zyskuje nazwę derecho - czyli rozległej i długotrwałej burzy wiatrowej. Zginęło 8 osób, 82 zostały ranne. 14 lipca 2012 roku w wyniku burz i trąby powietrznej nad Borami Tucholskimi i woj. pomorskim śmierć poniosła 1 osoba, a 11 zostało rannych. 19 lipca 2015 rozległa burza przetoczyła się nad kilkoma województwami. Zginęły 2 osoby, 19 zostało rannych. 17 czerwca 2016 roku niszczycielskie burze przeszły nad wschodnimi, północnymi i centralnymi regionami kraju. Bilans tych burz także był tragiczny - zginęły 4 osoby, a 28 zostało rannych.
Zobacz także: To prawdziwe pospolite ruszenie
- Od wielu lat mówimy o tym, że trzeba zbudować nowy system powiadamiania o groźnych zjawiskach pogodowych. Potrafimy je przewidywać, a nie potrafimy powiadomić o nich zagrożonych ludzi - mówi WP Żurowski. Dodaje, że tę sobotnią burzę, przewidzieć było bardzo łatwo. - Wytworzyła się przy granicy z Czechami i stopniowo przybierała na sile. Już w okolicach Łodzi było wiadomo, że wraz z jej przemieszczaniem się będziemy obserwować coraz silniejsze porywy wiatru - opowiada.
Jak powinien wyglądać system ostrzegania? Informacje z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej powinny natychmiast trafiać do ludzi na zagrożonym obszarze. przy pomocy zwykłego sms-a. - Każdy, kto znajdzie się w zasięgu nadajnika na zagrożonym terenie, powinien otrzymać ostrzeżenie - mówi Żurowski.
Obecnie ostrzeżenie trafia do wojewódzkiego centrum zarządzania kryzysowego. Potem rozsyłane jest do samorządów. - Problem w tym, że jeśli będzie to piątek po godzinie 16, to może się zdarzyć tak, że nikt tego ostrzeżenia nie odbierze - tłumaczy Żurowski.
Nie wszędzie jednak dociera sygnał telefonii komórkowej. Co z ludźmi obozującymi w górach w leśnych ostępach? - Powinni do nich dotrzeć strażacy i ostrzec przed nadciągającą burzą. Mogliby też od razu pomóc im w ewakuacji z zagrożonego terenu - tłumaczy rzecznik stowarzyszenia Skywarn Polska.
Zdaniem Żurowskiego ważne jest też, by ostrzeżenia nie dotyczyły województw, tylko konkretnych zagrożonych obszarów: burze nie trzymają się granic administracyjnych. Ostrzeżenia powinny być też aktualizowane częściej i dotyczyć mniejszych obszarów. - Bywa tak, że IMGW podaje ostrzeżenie dla całego województwa, a tymczasem na większości jego terenu świeci przez cały dzień słońce. To sprawia, że ludzie przestają wierzyć w te ostrzeżenia - mówi rozmówca WP.
- Powinniśmy też wiedzieć, jak czytać te ostrzeżenia i jak zachować się w przypadku burzy. Już w szkole powinniśmy się tego uczyć - tłumaczy w rozmowie z WP Żurowski.
Gwałtowne burze, a miejscami nawet trąby powietrzne przeszły przez Polskę w nocy z piątku na sobotę. W efekcie nawałnic śmierć poniosło w woj. pomorskim pięć osób, w tym dwie nastolatki, które przebywały na obozie harcerskim w miejscowości Suszek. Ponad 52 osoby, w tym 38 uczestników obozu w Suszku, doznały różnego rodzaju obrażeń. Kolejną ofiarą nawałnic jest 60-letnia kobieta, która na skutek urazu głowy zmarła w niedzielę w Lesznie.