Śmierć w pastylkach
Vioxx uśmiercił tysiące ludzi na świecie, a miliony pozbawił zdrowia. W Polsce złożono pierwszy pozew przeciw koncernowi
26.10.2005 | aktual.: 26.10.2005 11:39
Stanisław Paszek z Poznania jeszcze do niedawna jeździł po świecie. Pracował jako drogowiec w Iraku i Libii. Serce miał jak sportowiec. Dziś nie rusza się dalej niż do pobliskiego sklepu, sporadycznie wychodzi na spacer po osiedlu. Zawsze zabiera telefon. – To na wypadek, gdybym się nagle źle poczuł lub nie miał siły wrócić do domu – tłumaczy. Choć ma dopiero 63 lata, jest już wrakiem człowieka. Zdrowie stracił w ciągu 38 miesięcy. Zrujnował mu je vioxx, szeroko reklamowany amerykański lek przeciwbólowy, który miał pomagać w walce z reumatoidalnym zapaleniem stawów. Przypadek pana Stanisława nie jest odosobniony. Ofiar specyfiku jest dużo więcej. Według danych opublikowanych w „New England Journal of Medicine”, vioxx przyjmowało ponad 80 mln ludzi na całym świecie. Z szacunków wynika, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych preparat zabił niemal 60 tys. osób, a w Wielkiej Brytanii przeszło 10 tys. Na razie nie ma precyzyjnych danych mówiących o tym, ile opakowań śmiercionośnych pigułek sprzedano w Polsce.
Według niektórych źródeł mogło je brać nawet 50 tys. Polaków! Dziś bliscy zmarłych i poszkodowani jednoczą się i żądają od producenta leku gigantycznych odszkodowań.
Hit w aptekach
Vioxx jako lek nowej generacji miał być przełomem w leczeniu artretyzmu, reumatyzmu oraz innych schorzeń stawów i kości. Jego wejście na rynek w 1999 r. wsparte było zmasowaną kampanią reklamową. Koncern Merck Sharp & Dohme (MSD) wydawał na promocję nowego produktu przeszło 160 mln dol. rocznie. Z takim zapleczem vioxx szybko stał się hitem w aptekach. Można go było kupić w 80 krajach, od 2000 r. – również w Polsce. Nasi lekarze chętnie przepisywali vioxx, bo miał opinię niezwykle skutecznego i bezpiecznego. Uchodził za łagodniejszy dla żołądka niż tradycyjne środki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Specjaliści długo i żarliwie przekonywali, że specyfik nie wywołuje żadnych skutków ubocznych nawet przy długotrwałym zażywaniu.
– Moja lekarka zapewniała, że to produkt najwyższej światowej klasy, sprawdzony i przetestowany na wszelkie możliwe sposoby. Pokazywała nawet ulotkę, na której nie było żadnych przeciwwskazań – wspomina Stanisław Paszek. Choć vioxx do tanich nie należał (miesięczna kuracja kosztowała ok. 250 zł), cieszył się dużym uznaniem wśród pacjentów: jedna tabletka zastępowała im sześć-siedem innych leków, a bóle ustępowały niemal natychmiast. Koncern MSD zacierał ręce. Rocznie na vioxksie zarabiał ponad 2,5 mld dol., a jego akcje na giełdzie szybko pięły się w górę. Nic dziwnego, że gdy w 2000 r. pojawiły się pierwsze sygnały o szkodliwości leku, władze koncernu sprawę zataiły. Co ciekawe, niepokojące wyniki pierwszych raportów przemilczała też Amerykańska Agencja Żywności i Lekarstw (FDA), która przez lata uchodziła za najrzetelniejszą na świecie organizację badającą bezpieczeństwo leków. Kolejne niepokojące wyniki dały badania kliniczne nad zastosowaniem vioxksu w leczeniu nowotworów jelita grubego. Okazało się
wówczas, że u pacjentów, którym podawano lek przez 18 miesięcy, dwukrotnie zwiększyło się ryzyko zawału serca i udaru. Gdy okrutnej prawdy, że lek szkodzi, nie dało się już dłużej tuszować, koncern ogłosił we wrześniu ubiegłego roku, że wycofuje swój produkt z rynku. Wiadomość ta wstrząsnęła nie tylko branżą medyczną. Kurs akcji MSD w ciągu kilku godzin spadł o aż 27%. Wkrótce potem na całym świecie posypały się pozwy sądowe przeciwko Merckowi i FDA. Koncernowi zarzuca się przedkładanie własnych interesów nad zdrowie i życie milionów ludzi, agencji – uległość wobec koncernów farmaceutycznych. Ludzkie wraki
Historia Stanisława Paszka jest lustrzanym odbiciem losu większości pacjentów zażywających vioxx w Polsce i na świecie. Na początku była wielka euforia, bo jedna pastylka czyniła cuda. – Stawy przestawały boleć, obrzęki poschodziły. Ucieszyłem się, że w końcu będę mógł żyć normalnie – wyznaje pan Stanisław. Radość nie trwała jednak zbyt długo. Zwykle po kilkunastu miesiącach regularnego zażywania zaczynały się pierwsze problemy. – Miałem uderzenia gorąca i potu. Drętwiała mi twarz, ciągle miałem zawroty głowy i kłopoty z równowagą. Później doszły duszności, kołatanie serca i potworne szumy w uszach – wylicza Paszek. Dziś jego uszy drażni nawet odgłos wody płynącej z kranu. Cały czas jest blady i słaby. – Wstaję rano spokojny i wypoczęty, a serce mi wali jak po maratonie. Ciśnienie krwi najpierw spada do 60 na 40, a potem gwałtownie rośnie do 170 na 110 – opowiada beznamiętnym głosem.
Mimo nasilających się dolegliwości pan Stanisław ciągle jednak zażywał vioxx, bo wszyscy wkoło go zachwalali. Na kolejne efekty nie trzeba było długo czekać. Karetka coraz częściej zajeżdżała pod jego blok. Tułał się po szpitalach, a lekarze stwierdzali kolejne schorzenia: napadowe migotanie przedsionków, niewydolność krążenia, miażdżycę, udar pnia mózgu, zwyrodnienie mięśnia sercowego, a w końcu także zaburzenia wzroku, pracy jelit i oddawania moczu. – Nawaliło wszystko – rozkłada bezradnie ręce. – Nie ma szans, aby to naprawić, a co gorsza, nie mogę już wrócić do leków, które brałem poprzednio. Kości mnie bolą, ale muszę to wytrzymywać, bo nawet zwykłe leki przeciwbólowe mogą mnie teraz zabić – tłumaczy. Reumatolog, neurolog, urolog, laryngolog, otolaryngolog, gastrolog, kardiolog, proktolog i okulista – teraz oni wyznaczają rytm jego życia. – Co trzeci dzień jestem u jakiegoś lekarza. Jeden mi coś przepisuje, a drugi zabrania tego brać – mówi, pokazując pełną szafę niewykorzystanych tabletek i recept. –
Dwa razy w miesiącu mam szczegółowe badanie krwi. Zapiski o kolejnych wizytach nie mieszczą mi się już w kalendarzu – opowiada. Miał chwilę zwątpienia. Załamał się. Myślał wręcz o samobójstwie. Przemógł się jednak i wygospodarował w kalendarzu jeszcze skrawek miejsca na dopisanie wizyty w poradni zdrowia psychicznego. – Niedawno cieszyłem się, że jako zdrowy człowiek odchodzę na emeryturę i będę mógł w końcu odpocząć, wyjechać na wczasy z żoną, a teraz te wszystkie plany legły w gruzach. Nawet do sanatorium nie mogę jechać, bo zagraża to mojemu życiu. Emeryturę spędzam w poczekalniach, szpitalach, na balkonie lub przed telewizorem – mówi z żalem w głosie. Szturm na sądy
Ludzi, którym vioxx zrujnował zdrowie, zniszczył marzenia lub zabrał bliskich, są na świecie tysiące. Poszkodowani w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej – głównie we Francji i Wielkiej Brytanii – masowo pozywają do sądu MSD, domagając się wielomilionowych odszkodowań. Według ostatnich szacunków, liczba pozwów w samych tylko Stanach Zjednoczonych przekroczyła już 4,5 tys. Adwokaci prognozują, że będzie ich ponad 7 tys. Lawinę pozwów dodatkowo potęgują pierwsze wyroki amerykańskich sądów. W sierpniu tego roku sąd w Teksasie, po trwającym miesiąc procesie, nakazał koncernowi MSD wypłacenie 253,5 mln dol. odszkodowania dla żony 59-letniego Roberta Ernesta, który w 2001 r. zmarł na serce w wyniku zażywania tego środka. Podstawą wyroku były m.in. ekspertyzy prowadzących go lekarzy oraz wyniki badań opublikowane w kardiologicznym piśmie „Circulation”, gdzie światowej sławy naukowcy udowodnili, że długotrwałe stosowanie preparatu może zakończyć się u chorego zawałem, udarem albo innym poważnym uszkodzeniem
układu krążenia.
Teraz fala pozwów wymierzonych w Mercka dociera właśnie do Polski. Do sierpnia 2005 r. do polskiego Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych wpłynęło 81 zgłoszeń o niepożądanym działaniu preparatu. Wielu poszkodowanych chce wkroczyć na drogę sądową. Największym przeciwnikiem koncernu w kraju będzie kancelaria adwokacka Sójka&Maciak z Poznania. – Na razie reprezentuję w tej sprawie 12 klientów, ale wszystko wskazuje na to, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Dzięki mediom o sprawie robi się głośno, należy więc przypuszczać, że lawina pozwów dopiero ruszy – prognozuje mecenas Przemysław Maciak. Ujawnia, że prowadzi już kolejne rozmowy z kilkunastoma poszkodowanymi z różnych miast Polski. Pozwy będą więc spływać z Warszawy, Krakowa, Poznania, Świnoujścia, Gliwic, Gniezna czy Żar. Na razie oficjalnie złożony został jeden – Stanisława Paszka z Poznania.
Dwie drogi roszczeń
Co dla poszkodowanych mogą zrobić adwokaci? – Z prawnego punktu widzenia są dwie drogi – tłumaczy mec. Maciak. – Jedna to taka, aby pozywać Mercka w Stanach Zjednoczonych, i są w Polsce pojedyncze osoby, które się na to zdecydowały, a druga to dochodzenie roszczeń na gruncie polskim. Prawo farmaceutyczne stanowi bowiem, że wprowadzać na rynek leki może tylko tzw. podmiot odpowiedzialny za nie w danym kraju. W Polsce takim podmiotem w przypadku preparatu vioxx jest Merck Sharp & Dohme Polska i to właśnie przeciwko niemu kierujemy nasze pozwy. Odszkodowania w USA mogą kusić, bo są dużo wyższe niż w Polsce, ale warto pamiętać, że Polacy składający pozwy w Stanach będą częścią tzw. pozwu zbiorowego. Plusem takiego rozwiązania jest fakt, iż nie będą musieli lecieć za ocean, by zeznawać osobiście – wystarczy, że wyślą odpowiednio przygotowane dokumenty. Minusem jednak jest to, że sądy amerykańskie zasądzają w takich przypadkach jedną pulę odszkodowania, która następnie dzielona jest pomiędzy wszystkich, którzy
złożyli pozwy, oraz kancelarie adwokackie prowadzące sprawę. W efekcie końcowa wartość amerykańskiego odszkodowania nie musi być wcale dużo wyższa niż ta przyznana w Polsce w ramach pozwu indywidualnego. Ci, którzy wybierają polską ścieżkę, obawiają się jednak opieszałości naszego wymiaru sprawiedliwości oraz braku podstaw prawnych do ubiegania się o takie odszkodowanie. Kancelaria Przemysława Maciaka uspokaja. – Przeanalizowaliśmy możliwości, jakie daje polski kodeks cywilny, i stwierdziliśmy, że istnieje sposobność pozwania producenta leków na podstawie przepisów dotyczących odpowiedzialności za produkt niebezpieczny – tłumaczy adwokat. – Prawo w tym zakresie działa w myśl tzw. zasady ryzyka, więc nie musimy koncernowi udowodnić winy, aby uzyskać jakieś odszkodowania, wystarczy, że wykażemy związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zażywaniem leku a wyraźnym pogorszeniem stanu zdrowia tych, którzy go brali. Adwokaci przyznają jednak, że będą mieli nie lada problem, aby taki związek wykazać. Jak chcą tego
dokonać? – Wykorzystamy doświadczenia naszych amerykańskich kolegów. Zaprezentujemy bardzo poważne publikacje medyczne wskazujące jednoznacznie na to, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy. Planujemy też powołanie krajowego konsultanta do spraw farmakologii, którego poprosimy o wykonanie ekspertyzy na temat vioxksu – zdradza kulisy swojej strategii mec. Maciak.
Miliony dla każdego?
Prawnicy w por ozumieniu z poszkodowanymi uznali, że będą żądać od koncernu 5 mln zł odszkodowania dla każdego ze składających pozew. Kwota ta ma stanowić przede wszystkim formę zadośćuczynienia, a w dalszej kolejności rekompensatę kosztów przyszłego leczenia i wydatków, jakie ponieśli poszkodowani na zakup szkodliwego leku. – Utraconego zdrowia nie da się przełożyć na żadne pieniądze. Stanisław Paszek po trzech latach zażywania vioxksu ma doszczętnie zrujnowany organizm. Wcześniej leczył się tylko u reumatologa, teraz znajduje się pod ciągłą opieką dziewięciu specjalistów. Miał dwa udary i dwa zawały. Jest w fatalnej kondycji psychicznej. Kładąc się wieczorem do łóżka, boi się, czy dożyje następnego dnia – uzasadnia wysokość odszkodowania adwokat. Podkreśla, że skoro koncern wiedział, że lek szkodzi, a mimo to zarabiał na nim gigantyczne pieniądze, musi teraz sowicie zapłacić tym, którym zniszczył zdrowie. – Tak wysoka suma będzie miała również swój wymiar społeczny, bo dotkliwa kara finansowa sprawi, że
koncerny farmaceutyczne w przyszłości będą bardziej uważać na to, co produkują, i nie pozwolą sobie na ukrywanie niekorzystnych dla siebie wyników badań – przekonuje.
Stanisław Paszek mocno wierzy w wygraną. – Mam 1,8 tys. zł emerytury, połowa idzie na leki, reszta na utrzymanie mieszkania i bardzo skromne życie. Każdego miesiąca muszę z żoną główkować, co kupić, a czego nie, aby starczyło na moje leczenie – mówi. Nie ukrywa, że przydałby mu się zastrzyk finansowy. Jeśli dostanie od Mercka pieniądze, to chciałby najpierw pojechać za granicę podreperować serce. Później być może zmienić mieszkanie na parterowe, bo schody są dla niego udręką. To, czy uda mu się zrealizować te plany, zależeć będzie od decyzji sądu. Podobnie jak los wszystkich tych, którzy zażywali vioxx, a teraz przygotowują pozwy. Już teraz wiadomo jednak, że łatwo wygrać z Merckiem nie będzie. Z pisma od MSD Polska wynika, że koncern nie zamierza składać broni. O żadnej globalnej ugodzie nie ma mowy. Szykuje się zatem długa i bezprecedensowa batalia prawników.
Przemysław Pruchniewicz