Śmierć się czai
Kradzież ponad sześciu kilogramów śmiercionośnego cyjanozłocianu potasu z samochodu Spedpolu postawiła na nogi wszystkie służby ratownicze w Bydgoszczy. Od dnia kradzieży (w poniedziałek) najpilniej strzeżone są ujęcia wody - pisze "Gazeta Pomorska".
13.08.2003 | aktual.: 13.08.2003 06:50
Do tej pory nie wiadomo kto i dlaczego ukradł 6,2 kilograma trucizny z samochodu, zaparkowanego przed Oddziałem Celnym przy ul. Deszczowej. Cyjanozłocian, używany w procesie galwanizacji, do złocenia elementów metalowych, został sprowadzony przez bydgoskie przedsiębiorstwo "Tyco Elektronics". W firmie nikt nie chciał udzielić "GP" informacji na temat sprowadzonej z Niemiec paczki.
Adam Piliszczuk, współpracujący z "Polonem-Alfa" specjalista od galwanizacji, nie wierzy, że ktoś zabrał truciznę z premedytacją: "We wszystkich galwanizerniach zużycie cyjanozłocianu jest ściśle kontrolowane. Nie ma możliwości, żeby wprowadzić do magazynu kradzioną substancję. Dziwię się, że podczas przewozu nie zastosowano wyjątkowych środków ostrożności. Są odpowiednie procedury, związane z cyjanami. Klucze do magazynu z trucizną mają dwie osoby i tylko one, razem, mogą otworzyć go, zważyć proszek i zamknąć pomieszczenie"- mówi.
Zdaniem Piliszczuka, złodzieja mogła skusić nazwa trucizny. "Może myślał, że to złoto. Najgorsze byłoby, gdyby opakowania wpadły w ręce jakiegoś psychopaty. Nie potrzeba wiele, żeby zabić człowieka. Śmierć następuje w pół godziny"- dodaje specjalista.
Cyjanozłocian - biały proszek doskonale rozpuszcza się w wodzie. Od wczoraj jej bydgoskie ujęcia są kontrolowane co kilkadziesiąt minut.
"Sprawdzamy je bardzo często. Patrol w Smukale w ogóle nie przyjmuje żadnych innych zgłoszeń. Cały czas pilnuje wody. Oby trucizna szybko się znalazła"- martwi się Arkadiusz Bereszyński, rzecznik municypalnych. W ciągłym pogotowiu są laboratoria Miejskich Wodociągów i Kanalizacji.