Śmierć Rumuna po głodówce w Polsce. Nowe fakty
Rumuński aresztant Claudiu Crulic, który zmarł w krakowskim szpitalu 18 stycznia 2008 r. w wyniku głodówki, już miesiąc wcześniej powinien być przymusowo ratowany w szpitalnym areszcie - uznali biegli z Uniwersytetu Medycznego z Łodzi.
08.04.2014 18:31
Swą opinię biegli z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego z Łodzi podtrzymali podczas wideokonferencji na rozprawie przed krakowskim sądem. Była to druga opinia w procesie; poprzednia, wydana przez zespół z biegłych ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, również była niekorzystna dla oskarżonych lekarzy.
Sprawa dotyczy 33-letniego obywatela Rumunii, który we wrześniu 2007 r. trafił do krakowskiego aresztu jako podejrzany o kradzież dokumentów sędziemu i pieniędzy z bankomatu. W areszcie Crulic odmówił przyjmowania jedzenia i 18 stycznia 2008 r. zmarł w szpitalu na zapalenie płuc i mięśnia sercowego w wyniku wielonarządowej niewydolności organizmu spowodowanej długotrwałą głodówką.
Przed sądem odpowiada trójka lekarzy ze szpitala w areszcie, oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i narażenie aresztanta na niebezpieczeństwo utraty życia lub nieumyślne doprowadzenie go do śmierci: dyrektor szpitala Katarzyna L., kierowniczka ambulatorium Krystyna M., i ordynator oddziału wewnętrznego Piotr S.
Lekarze nie przyznali się do winy. Wyjaśniali, że pacjent odmawiał leczenia, więc nie mogli działać wbrew jego woli, a podczas pobytu aresztanta w szpitalu nie było bezpośredniego zagrożenia jego życia. Podkreślali, że 3 stycznia wystąpili do sądu o zgodę na przymusowe leczenie, ale nieprawomocną zgodę uzyskali dopiero 9 stycznia i chociaż mieli czekać tydzień na jej uprawomocnienie się, to 11 stycznia sami postanowili przystąpić do działania.
W tym dniu, po przypadkowym przebiciu opłucnej podczas zakładania sondy do sztucznego dokarmiania, aresztant z odmą opłucnową trafił na oddział chirurgiczny. Tam jego stan pogorszył się i podjęto decyzję o przekazaniu go do szpitala wolnościowego. Trafił tam 17 stycznia, dzień później zmarł. Prawomocna zgoda sądu na przymusowe leczenie dotarła do aresztu już po śmierci Crulica.
Zdaniem biegłych z Łodzi, jeszcze 18 grudnia lekarze mogli wystąpić do sądu o zgodę na przymusowe leczenie głodującego, ale już od 20 grudnia sami powinni wszcząć stosowną procedurę przymusowego leczenia, bo znajdował się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.
Przemawiała za tym niska masa ciała i niski wskaźnik BMI (wskaźnik masy ciała w stosunku do wzrostu). - BMI wynosiło 15,61, a według klasyfikacji wartość poniżej 16 przemawia za wygłodzeniem pacjenta, czyli wyniszczeniem, i jest to stan grożący śmiercią głodową - powiedzieli łódzcy biegli podczas telekonferencji.
Jak stwierdzili, "w tak gwałtownym wyniszczeniu organizmu w wyniku niedożywienia w ustroju gwałtownie narastają mechanizmy rozpadu tkanek i z danych wynika, że w tego typu stanach może dojść do gwałtownego załamania wydolności i zejścia śmiertelnego".
Po uzyskaniu drugiej opinii sąd uzyskał jeszcze opinię uzupełniającą pierwszego zespołu. Zdaniem obu zespołów biegłych opinie uzupełniają się, mimo że w drugiej opinii wskazano wcześniejszy termin, kiedy należało ratować pacjenta.
- Opinia śląskiego zespołu wskazywała, że stan bezpośredniego zagrożenia życia zaczął się 3 stycznia, po przeniesieniu chorego na oddział wewnętrzny z ambulatorium. Biegli łódzcy uważają z kolei, że już 20 grudnia osadzony był w stanie bezpośredniego realnego zagrożenia życia - powiedział występujący jako oskarżyciel publiczny prok. Piotr Kosmaty.
W aktach sprawy znajduje się też opinia krakowskich biegłych, którzy oceniali działania lekarzy na zlecenie rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie. Uznali, że lekarze więzienni nie dopuścili się błędów, a zastosowane przez nich procedury medyczne były prawidłowe. Wskazywali m.in., że Crulic był cztery razy konsultowany przez trzech lekarzy psychiatrów, którzy nie stwierdzili u niego zaburzeń świadomości, co dałoby podstawę do podjęcia przymusowego dokarmiania.