Śmierć na mecie "Biegnij Warszawo". Medicor tłumaczy się ws. karetki
Nie milkną komentarze po śmierci uczestnika "Biegnij Warszawo". Według niektórych świadków zdarzenia, pomoc nadeszła zbyt późno. Te zarzuty odpiera Małgorzata Zembrzuska, rzecznik prasowy firmy Medicor, która zabezpieczała medycznie bieg.
Na mecie 10-kilometrowej trasy imprezy "Biegnij Warszawo" zasłabł młody mężczyzna, który zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Zembrzuska poinformowała, że pomocy biegaczom udzielały trzy karetki reanimacyjne i jedna transportowa. Jak relacjonowała ok. godziny 12.50 po przekroczeniu mety trzech uczestników zasłabło. - Stan jednego z nich systematycznie się pogarszał. Pacjent stracił przytomność i została podjęta decyzja o jego odwiezieniu do szpitala. W momencie odjazdu pacjenta o godzinie 13.01 stan pozostałych dwóch był dobry. Karetka wróciła na metę o godzinie 13.13, gdzie przejęła reanimację pacjenta, którego stan się pogorszył. Reanimowany trafił do szpitala o godzinie 13.23 - powiedziała Zembrzuska.
Pytana, dlaczego mężczyzna, który zmarł w szpitalu nie został zabrany przez karetkę jako pierwszy, Zambrzuska stwierdziła, że lekarz musiał podjąć taką decyzję na podstawie stanu, w którym znajdował się pacjent. - Nie potrafię powiedzieć, czy można było uniknąć takiej sytuacji - przyznała.
Dziennikarze dopytywali, dlaczego pacjenta nie mogła zabrać druga karetka, która znajdowała się w tym czasie na mecie. Zambrzuska wyjaśniał, że była to karetka transportowa, służąca jedynie do przewożenia pacjentów, a nie reanimowania ich.
Będzie śledztwo
Stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie domniemanego przestępstwa nieumyślnego spowodowania śmierci uczestnika biegu w Warszawie. Wirtualna Polska dowiedziała się nieoficjalnie, że mężczyzna był instruktorem narciarstwa.
Postępowanie w tej sprawie będzie prowadzić Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście. Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak, śledztwo będzie prowadzone roboczo w kierunku art. 155 Kodeksu karnego. Przewiduje on karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 za nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka.
- Będą przesłuchiwane osoby odpowiedzialne za zapewnienie prawidłowej asysty medycznej podczas biegu - powiedział prokurator. Wezwani będą też bliscy zmarłego w celu wyjaśnienia jego stanu zdrowia oraz bezpośredni świadkowie zdarzenia. Odbędzie się także sekcja zwłok zmarłego
Według Wojciecha Bojanowskiego z TVN24, karetka pojawiła się dopiero po 15 minutach reanimacji prowadzonej przez ratowników obecnych na mecie. Słowom tym zaprzeczył jednak rzecznik imprezy, Sławomir Rykowski. Zapewnił, że zabezpieczenie medyczne biegu było właściwe. - Takie rzeczy niestety czasami się zdarzają - powiedział Rykowski. - Uczestnik zasłabł tuż po przekroczeniu linii mety, dosłownie przed drzwiami karetki reanimacyjnej z pełną obsługą lekarską - dodał rzecznik. - Została podjęta natychmiastowa reanimacja. Mężczyznę przewieziono do szpitala, ale reanimacja nie przyniosła skutku - relacjonował.
* Źródło: TVN24,PAP, WP.PL*