"Śmierć kierowcy od rykoszetu to nie wina policjanta"
Sąd Okręgowy w Olsztynie uniewinnił
olsztyńskiego policjanta, oskarżonego o postrzelenie pijanego
kierowcy. Śmierć kierowcy spowodował rykoszetujący od jezdni
pocisk. Wyrok nie jest prawomocny.
Proces policjanta Dariusza D. toczył się przed olsztyńskim sądem okręgowym nie z oskarżenia prokuratury, ale oskarżenia prywatnego matki ofiary. Prokuratura w Olsztynie umorzyła postępowanie w sprawie postrzelenia, opierając się na opinii biegłego, że Przemysław B. nie zginął od bezpośredniego strzału policjanta, ale od pocisku, który rykoszetował od jezdni. Policjant strzelał w koła samochodu, którym uciekał pijany kierowca.
Sędzia Andrzej Gwizdała, uzasadniając uniewinnienie, powiedział, że sam Przemysław B. swoim zachowaniem przyczynił się do swej śmierci.
- Wsiadł kompletnie pijany do samochodu (miał prawie 3 promile alkoholu we krwi) i prowadził szaleńczą jazdę ulicami miasta, nie zatrzymał się - ścigany przez policję - a następnie podczas ucieczki chciał staranować funkcjonariuszy - powiedział sędzia.
Pełnomocnicy matki kierowcy, która była oskarżycielem posiłkowym, dowodzili, że policjanci - koledzy oskarżonego mataczyli w sprawie i uzgadniali wersje zdarzenia.
- Tej nocy po zdarzeniu między policjantami ścigającymi pokrzywdzonego odnotowano 300 połączeń telefonicznych. Prokurator, która przyjechała na miejsce zdarzenia, powiedziała, że w tym momencie już "wszystko zostało posprzątane"- mówił mecenas Wojciech Wrzecionkowski.
Sąd uznał, że w postępowaniu przygotowawczym były mankamenty, ale nie doszło do zmowy policjantów.
Sam oskarżony podkreślał wielokrotnie, że "gdyby został faktycznie potrącony i jeździłby na wózku inwalidzkim, to może matka nieżyjącego kierowcy w końcu by uwierzyła, że jej syn powodował zagrożenie".
W listopadzie 2006 roku trzech młodych mężczyzn, jadąc fordem przez olsztyńskie osiedle Jaroty, miało - według policji - stwarzać zagrożenie dla przechodniów. Kierowca nie zatrzymał się do kontroli, a uciekając przed policyjnym pościgiem, miał wjeżdżać na chodniki i "rozganiać" przechodniów. Gdy kierowca ominął policyjną blokadę, policjanci użyli broni, strzelając w koła auta. Kierowca został jednak ranny w głowę i po dwóch tygodniach zmarł w szpitalu.