Służba zdrowia spłaca długi
Sytuacja szpitali poprawia się - nawet
najbardziej zadłużone dogadały się z wierzycielami. Ale są inne
problemy: pracownicy żądają podwyżek - pisze "Rzeczpospolita".
28.02.2006 | aktual.: 28.02.2006 07:07
Według dziennika, od października zobowiązania szpitali, które może egzekwować komornik, zmniejszyły się o 17% - teraz to 5 mld złotych. Dyrektorzy są zgodni: pomogła ubiegłoroczna pożyczka z budżetu państwa, ale nie chodzi tylko o pieniądze.
Istotniejsze okazało się to, że by dostać pożyczkę, trzeba było przygotować plan naprawy finansów i dogadać się z wierzycielami. Zamiast odsetek spłacamy pożyczkę z budżetu. To korzystne, bo komornik zabierał nawet 15 proc. egzekwowanego długu - tłumaczy Bożena Małecka, główna księgowa szpitala w Gorzowie Wielkopolskim, najbardziej zadłużonej placówki w Polsce (230 milionów). Dla każdego szpitala najważniejsze jest powstrzymanie długów narastających niczym kula śniegowa - dodaje Sławomir Janus, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, także w fatalnej kondycji finansowej.
Tyle pozytywnych informacji. Z dnia na dzień narasta jednak napięcie w służbie zdrowia, gdyż lekarskie związki zawodowe grożą strajkiem. Załogi w szpitalach są coraz bardziej zirytowane tym, że pieniędzy jest więcej, a ich pensje nie rosną - mówi Katarzyna Tymowska, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ministerstwo Zdrowia obiecuje, że 4 miliardy złotych, które w przyszłym roku trafią do służby zdrowia, zostaną wykorzystane właśnie na podwyżki. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Pieniądze będą potrzebne na ratownictwo medyczne, na leki, a nie tylko na pensje - ripostuje Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich.
Sami dyrektorzy nie chcą słyszeć o obowiązkowych podwyżkach. Bogusław Poniatowski, dyrektor Państwowego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, wziął pożyczkę z budżetu i musi skończyć restrukturyzację finansową szpitala. Podwyżki będzie rozważać dopiero, gdy pozbędzie się długów. Mam nadzieję, że związki zawodowe działające w szpitalach okażą się rozsądne. Wysuwanie żądań w chwili, gdy służba zdrowia ma szansę wyjść na prostą, to piłowanie gałęzi, na której się siedzi - oburza się.
Pozytywnie o podwyżkach mówią tylko ci dyrektorzy, których placówki już teraz nie maja długów - podkreśla "Rzeczpospolita". (PAP)