Ślubne organy płatne ekstra
Chcesz mieć ślub z muzyką na żywo, musisz
wsunąć 100 zł do kieszeni dyżurnemu grajkowi - czytamy w
"Metropolu".
Brałem ślub w warszawskim ratuszu przy pl. Bankowym. Gdy weszliśmy na salę, podszedł do nas urzędnik i poinformował po cichu o możliwości niestandardowej oprawy muzycznej - mówi Mariusz Antoniuk, który ostatnio zawarł związek małżeński.
Byliśmy bardzo zaskoczeni. Nikt nas nie informował o takiej możliwości, gdy składaliśmy dokumenty w Urzędzie Stanu Cywilnego - zauważa pan Mariusz. Pomyślał jednak, że ślub ma się raz w życiu, wyciągnął banknot i zapłacił za dodatkową muzykę. Muzyk schował pieniądze do kieszeni i coś tam pobrzdękolił w trakcie ceremonii. Szczęście, że miałem przy sobie pieniądze. A co z tymi, którzy przychodzą i nie mają przy sobie portfela? - pyta Antoniuk. Jego zdaniem to oburzające wykorzystywanie i naciąganie w urzędzie państwowym.
Pan Mariusz wspomina też, że nie było nawet symbolicznej lampki szampana. Po co w takim razie przy składaniu dokumentów urzędnik prosił o dokładną liczbę gości? - zastanawia się pan Mariusz.
Gazeta zapytała w Urzędzie Stanu Cywilnego przy ul. Jezuickiej, w którym państwo Antoniukowie składali dokumenty przed ślubem, dlaczego nikt z pracowników nie poinformował o dodatkowej opłacie za muzykę na żywo.
Nie informujemy o tym, ponieważ muzycy nie są na etacie naszego urzędu. Wszystko jednak odbywa się legalnie, ci panowie mają licencje i podpisane umowy - tłumaczy Elżbieta Mikołajczak-Szmid z referatu małżeństw.
Jej zdaniem, gdyby ktoś nie miał przy sobie pieniędzy, na pewno muzycy poszliby mu na rękę. Brak szampana dla gości tłumaczy tym, że sala w ratuszu jest miejscem zastępczym i wszystko ograniczone jest do minimum. W Pałacu Ślubów przy pl. Zamkowym goście są częstowani szampanem, ale remont tego budynku zakończy się najwcześniej w czerwcu - czytamy w "Metropolu". (PAP)