Słowo "wacek" nie uraża
Powództwo o ochronę dóbr osobistych krakowskiego cukiernika
Wacława K., który poczuł się urażony użyciem określenia "wacek" na
nazwanie męskiego przyrodzenia w filmie wyemitowanym przez TVN, oddalił Sąd Okręgowy w Krakowie.
Powód domagał się od tej stacji miliona złotych zadośćuczynienia.
Feralnego słowa użyto w jednej ze scen filmu "Długi pocałunek na dobranoc". Lektor, tłumacząc wypowiedzi bohaterów, powiedział, że "broń należy ukryć w okolicach 'wacka'".
Sędzia Robert Tomczyk w stwierdzeniu tym nie dopatrzył się naruszenia dóbr osobistych Wacława K. "Użyto tu wyrażenia będącego od wielu lat w powszechnym obiegu, właśnie w takim znaczeniu i to nie telewizja TVN ten wyraz stworzyła i go rozpowszechniła" - argumentował sędzia.
"Gdybyśmy dopuścili do tego, że w taki sposób będziemy rozszerzać ochronę dóbr osobistych, to doprowadzimy do absurdu, gdyż okaże się, że w wielu dziedzinach życia użycie jakiegoś słowa będzie prowadzić do naruszenia czyichś dóbr osobistych" - dodał sędzia.
Wacław K., składając zeznania przed sądem argumentował, że takie użycie słowa "wacek" ośmieszyło go w oczach rodziny, znajomych i współpracowników.
"Jestem mistrzem cukierniczym, od 26 lat pracującym w tym zawodzie i osiągającym znaczące sukcesy w kraju i za granicą. Po emisji filmu spotkałem się z kpinami kolegów i znajomych, którzy określali mnie 'słodki wacek'" - mówił Wacław K.
Powód przyznał, że wcześniej wiedział, iż słowo "wacek" bywa używane na określenie męskich genitaliów, ale nigdy nie uderzyło to bezpośrednio w niego. "Żądanie zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych wynika z emocji, ale to tak bardzo mnie uraziło, że taka kwota byłaby właściwa" - dodał powód.