Słowo kradzione
W opolskich księgarniach co roku ginie od kilkudziesięciu do kilkuset książek. Na złodziei nie działają żadne zabezpieczenia.
24.06.2004 | aktual.: 24.06.2004 07:23
Mamy osiem kamer, kilku pracowników cały czas jest w księgarni, a na czas największego ruchu zatrudniamy ochroniarza - mówi Krystyna Neisch, właścicielka księgarni Omega w Opolu. - Mimo to zdarzają się kradzieże. Czasem już po kilku godzinach czy dniach orientujemy się, że coś zginęło, a czasem wychodzi to dopiero przy okazji corocznej inwentaryzacji.
W Empiku dodatkowym zabezpieczeniem są bramki w wejściu i elektroniczne paski wklejane do książek, które przy przechodzeniu z tak zabezpieczoną, a nie kupioną książką włączają alarm. - To również nie daje nam stuprocentowej pewności - żali się Beata Kupińska, dyrektor salonu Empik. - Wyłapujemy około 90% prób kradzieży.
Zazwyczaj z półek giną drogie książki lub nowości wydawnicze. - Złodzieje najchętniej sięgają po albumy, dobre książki z informatyki, psychologii - stwierdza Alicja Sneka z księgarni Suplement. - Zadziwiająco często z półek znika też kodeks karny. Czy można rozpoznać złodzieja?
- Jeszcze kilka lat temu tak - potencjalny złodziej zazwyczaj rozglądał się nerwowo, był nie najlepiej ubrany - opowiada Krystyna Neisch. - Dzisiaj ci ludzie zachowują się pewnie. Równie często kradnie młody człowiek z plecakiem i elegancka pani w gustownym kapeluszu. Kiedyś złapaliśmy nobliwego pana, który do wytwornej aktówki chował encyklopedię za 300 złotych.
- Niedawno przyłapaliśmy panią, która w wózku z dzieckiem wywoziła ze sklepu kilka książek - opowiada Marta Nykiel z Księgarni Taniej Książki. - Tłumaczyła, że to dziecko je ściągnęło i schowało pod kocyk.
Skradzione tytuły często trafiają na czarny rynek. - Słyszałam, że złodzieje kradną na zamówienie - mówi Krystyna Neisch. - Niektórzy są na tyle bezczelni, że próbują sprzedać ukradzione książki w innej księgarni. Kiedyś do mnie przyszli panowie, którzy oferowali mi książki z Empiku.
Pracownicy księgarń w razie podejrzeń próby kradzieży powinni dzwonić na policję. Nie zawsze jednak to robią. - Wezwanie policji to tylko dodatkowe koszty - muszę zamknąć księgarnię, w tym czasie nic nie sprzedam, a sprawa i tak najpewniej będzie umorzona ze względu na "niską szkodliwość" czynu - stwierdza Alicja Sneka.
- Najdrobniejsze kradzieże zgłaszamy policji - mówi z kolei Beata Kupińska. - Większość spraw trafia do sądu, ale zdarzyło nam się, że młodym złodziejom, zamiast ich stawiać przed wymiarem sprawiedliwości, wręczaliśmy szmatę lub szczotkę do sprzątania.
Katarzyna Kownacka
Kradzież to kradzież
Roman Wawrzynek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu:
- Złodziejom książek grozi to samo, co każdemu złodziejowi: jeśli wartość skradzionego towaru nie przekracza 250 złotych, to jest to wykroczenie i sprawa może trafić do sądu grodzkiego. Natomiast jeśli wartość kradzieży przekracza tę sumę, to kradzież taka traktowana jest jak przestępstwo. Grozi za to od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.