PolskaSłownik bez wulgaryzmów

Słownik bez wulgaryzmów

Po raz pierwszy od 80 lat ukazał się kompletny jednotomowy słownik etymologiczny języka polskiego. Rozmawiamy z jego autorem, prof. Wiesławem Borysiem - To pierwszy od wielu, wielu lat kompletny słownik etymologiczny języka polskiego.

27.09.2005 | aktual.: 27.09.2005 08:45

Ostatnim był słownik Brücknera...

- Ostatnim i jedynym, nie licząc próby warszawskiej pani Długosz-Kurczabowej. Niby kompletny słownik, ale jest o wiele bardziej popularny i moim zdaniem to bardziej historia słów polskich. Słownik Brücknera wyszedł w 1927 roku - czyli prawie 80 lat nie było w Polsce pełnego słownika etymologicznego.

Co było przyczyną tak długiej zwłoki?

- Opór materii, jeśli można posłużyć się stwierdzeniem z innej dziedziny. Ogrom materiału do przetrawienia. Bez przerwy dopływał materiał leksykalny. Pojawia się coraz więcej słowników języka polskiego, do których trzeba się ustosunkować. Słowniki historyczne - słownika staropolskiego trzeba wertować olbrzymi stos, ponad 30 tomów słownika polszczyzny XVI wieku - i to niepełnego, bo nie został on doprowadzony do końca litery "p". Szanujący się etymolog wykorzystuje także słownictwo ludowe. Słowników gwarowych, atlasów polskich jest takie mnóstwo, że można tygodniami badać jeden wyraz.

Brücknerowi było łatwiej...

- Brückner miał o tyle dobrze, że nie musiał czytać tak wielu kolegów. To jest i ułatwienie, i trudność, bo był pierwszym, który musiał się zająć pewnymi polskimi wyrazami. Od tego czasu słowiańskich słowników pojawiło się całe mnóstwo. Słowniki są dla każdego języka słowiańskiego z wyjątkiem słowackiego, który jest w pisaniu, a materiał macedoński w słowniku bułgarskim został tylko częściowo uwzględniony. Szanujący się etymolog także nie odpisuje od kolegów, ale zagląda do źródeł. Ze źródłami wszystkich słowiańskich języków jest tak jak z polszczyzną - słowniki współczesne, historyczne, gwary ludowe. Ich ilość powstaje żywiołowo. Warto powiedzieć, że badania etymologiczne wymagają olbrzymiej wiedzy i o języku badanym, i o językach pokrewnych, a także o innych językach, z których język polski zapożyczał wyrazy. A przede wszystkim konieczne jest specyficzne uzdolnienie, pozwalające kojarzyć nieraz różne (pozornie) wyrazy w odległych językach, dostrzegać nikłe nierzadko związki znaczeniowe między takim
wyrazami, odkrywać ich motywację i często zatartą już budowę.

Jeśli materiału było tak dużo, a w efekcie mamy jednotomowy słownik, to coś musiał Pan odrzucić. Co znajduje się w słowniku?

- Słownictwo, które istnieje we współczesnym języku polskim, częściej używane. Opuszczałem wyrazy przestarzałe, chyba że z punktu widzenia etymologii były potrzebne do orzeczenia czegoś innego, wyrazy dawne, których dziś nie ma, chyba że wpowieściach historycznych. Odrzuciłem większość słownictwa potocznego isporo słownictwa wulgarnego. Niektóre wyrazy miałem już opracowane inapisane. Wyrzuciłem je tuż przed oddaniem słownika do druku. Wiem, że niektórzy zaglądają do słownika szukając właśnie takich wyrazów - niech będą rozczarowani. Zresztą akurat z etymologicznego punktu widzenia są to ciekawe wyrazy.

Opuściłem wyrazy rzadsze, specjalne terminy...

Zzałożenia nie uwzględniałem terminów fachowych iwyrazów, które są na marginesie polskiego systemu, wbiernym zasobie leksykalnym współczesnego Polaka. Ograniczyłem ilość zapożyczeń - do tych wczesnych, zwłaszcza średniowiecznych. Nowsze, zwłaszcza olbrzymią ilość obecnych wnaszym języku anglicyzmów, czytelnik powinien znaleźć w słowniku wyrazów obcych.

A czy są w słowniku dialektyzmy?

- Jako hasła nie. Z wielkim bólem z tego zrezygnowałem, bo w różnych swoich artykułach częściej się zajmowałem słownictwem ludowym niż tym istniejącym w języku ogólnym. Poza tym jestem współautorem słownika etymologicznego kaszubszczyzny. Słownictwo ludowe jest wprowadzone tylko pod wyrazami ogólnopolskimi, dla poparcia tego, czy jest to rodzimy wyraz. Cytuję sporo materiału gwarowego, chociaż nie jest on kompletny. Oczywiście zaraz rzucą się na mnie dialektolodzy i zaczną mi wytykać, że tam są jeszcze takie znaczenia, inne postacie itd. Po raz pierwszy w takim zakresie wprowadziłem do słownika kaszubszczyznę, która ma dużą wartość ze względu na swoją specyfikę dowodową na rodzimość wyrazów i ich zadomowienie się w języku.

Jak długo pracował Pan nad słownikiem?

- Cztery lata intensywnej pracy. W międzyczasie musiałem zrobić swoją część IV tomu słownika kaszubskiego, a to było wcale niemało. No i musiałem od czasu do czasu powiedzieć coś studentom. Gazeta Krakowska rozmawiała Monika Frenkiel

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)