"Słowik" i "Wańka" odpowiadają za wymuszenia
Świadek kłamie; jestem gotów poddać się badaniom wykrywaczem kłamstw - zapewniał sąd Leszek D. ps. "Wańka" po zeznania świadka, który oskarżył dwóch szefów pruszkowskiego gangu "Wańkę" i "Słowika" o to, że przy pomocy gróźb próbowali wymusić od niego 500 tys. dolarów.
W poniedziałek w strzeżonej sali Sądu Okręgowego na warszawskim Bemowie, kontynuowano proces Leszka D. ps. "Wańka" i Andrzeja Z. "Słowika". Obaj odpowiadają za doprowadzenie siłą w latach 90. do przekazania udziałów w warszawskim klubie "Dekadent". Inne zarzuty to zabór samochodu i próba wymuszenia 500 tys. dolarów.
Wojciech K., jeden z właścicieli podwarszawskiej firmy, powiedział, że w 1998 roku "Słowik" przyszedł do niego do domu by zaproponować spotkanie. Świadek, jak mówił, zgodził się bo myślał, że jest to syn jego sąsiada stolarza o nazwisku Skowronek. "Nigdy wcześniej go nie widziałem. Nie wiedziałem też dlaczego chce się ze mną spotkać" - wyjaśnił.
Ze "Słowikiem" spotkał w warszawskim hotelu. Był tam też drugi oskarżony Leszek D. "Wańka". Obaj przy pomocy gróźb próbowali wymusić od świadka 500 tys. dolarów. Mieli m.in. powiedzieć - "wywieziemy cię do lasu to zmiękniesz".
Obrońcy oskarżonych próbowali podważać wiarygodność świadka. Mecenas Andrzej Werniewicz (obrońca "Wańki" )zarzucił świadkowi też m.in. to, że w latach 90 należącą do niego hurtownię, gangsterzy przekształcili w "dziuple".
Proces "Słowika" i "Wańki" rozpoczął się pod koniec lat 90. Początkowo uczestniczył w nim Andrzej Z. ale w 1999 r. wykorzystując zwolnienie lekarskie z aresztu uciekł z kraju. Sądzony był sam "Wańka". Dopiero w 2003 r. proces obu zaczął się na nowo, po wydaniu Polsce przez Hiszpanię zatrzymanego tam w 2001 r. Słowika.
W maju tego roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał już w oddzielnym procesie kilku najważniejszych szefów "Pruszkowa", w tym "Wańkę" - na 6,5 roku więzienia za kierowanie gangiem. Na swój proces czeka też ostatni z szefów gangu, "Słowik".