Śledztwo ws. "Die Tageszeitung" będzie przekazane do Niemiec?
Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wyklucza
przekazania do Niemiec śledztwa ws. znieważenia prezydenta Lecha
Kaczyńskiego przez niemiecką gazetę "Die Tageszeitung".
Prokuratura ma już tłumaczenie artykułu dokonane przez tłumacza
przysięgłego, wystąpiła też do ambasady RP w Berlinie o informację,
co do odpowiedzialności w Niemczech osoby znieważającej głowę
państwa.
01.08.2006 | aktual.: 01.08.2006 12:20
"Od odpowiedzi uzależniamy dalsze działania" - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej Maciej Kujawski, nie wykluczając inicjatywy w celu przekazania całej sprawy Niemcom. W zeszłym tygodniu Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek mówił, że jest to możliwe, gdyż znieważanie głowy państwa jest ścigane także w Niemczech.
Według kodeksu postępowania karnego, jeśli w Polsce wszczęto postępowanie karne o przestępstwo popełnione za granicą, Minister Sprawiedliwości może wystąpić do właściwego organu danego państwa o przejęcie ścigania przez organy tego państwa, niezależnie od tego, czy wszczęto tam śledztwo co do tego czynu.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie znieważenia na podstawie artykułu kodeksu karnego, przewidującego karę pozbawienia wolności do lat 3 za publiczne znieważenie prezydenta RP.
Powodem śledztwa jest artykuł pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", który w czerwcu opublikowała lewicowa niemiecka gazeta "Die Tageszeitung". Autor tekstu Peter Koehler porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla, szydził też z jego matki.
Czyn, za jaki chce się kogoś ścigać w Polsce, musi być uznawany za przestępstwo i w Polsce, i w państwie, gdzie został popełniony. Kaczmarek powiedział, że w Niemczech grozi za taki czyn nawet do 5 lat więzienia, choć prezydent musi oświadczyć, ze czuje się obrażony. Zgodnie z par. 103 niemieckiego kodeksu karnego, "kto znieważa głowę obcego państwa lub w związku z jego statusem członka rządu obcego państwa (...) podlega karze do trzech lat pozbawienia wolności lub grzywny, zaś w przypadku znieważenia oszczerczego - karze od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności".
Artykuł wywołał oburzenie prezydenta i polityków PiS. Według "Gazety Wyborczej" to właśnie tekst Koehlera przyczynił się do odwołania przez L. Kaczyńskiego planowanego spotkania z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji w ramach Trójkąta Weimarskiego. Prezydent zapewniał, że odwołanie jego udziału w spotkaniu było spowodowane "dość dotkliwą niedyspozycją" zdrowotną.
L. Kaczyński powiedział, że ta publikacja "przekracza wszystkie możliwe granice i narusza wszelkie normy", a artykuł jest "haniebny, łajdacki". Ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz nazwał artykuł "obrzydliwym", zaś szefowa MSZ Anna Fotyga przyrównała "Tageszeitung" do nazistowskiego pisma "Stuermer".
Przemysław Gosiewski wezwał, by polskie władze wydały wobec niemieckiego satyryka europejski nakaz aresztowania. Złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez niemieckich dziennikarzy. 14 lipca Prokuratura Apelacyjna w Warszawie poleciła prokuraturze okręgowej wszczęcie śledztwa.