PolskaŚledczy zbadają, które z rodziców mówi prawdę ws. śmierci dziecka

Śledczy zbadają, które z rodziców mówi prawdę ws. śmierci dziecka

Podejrzani ws. śmierci dziecka znalezionego w Cieszynie ustalili wspólną wersję, jak wyjaśniać okoliczności śmierci chłopca, gdyby sprawa wyszła na jaw. Jedno z nich trzymało się jej, a drugie składając zeznania ją zmieniło - poinformowała bielska prokuratura. - W zacieraniu śladów zdarzenia prokuratura podejrzewa udział innych osób, osób z rodziny - mówi prokurator generalny Andrzej Seremet. W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Będzinie trwa kontrola. O godz. 16 mają być znane jej wyniki - informuje TVN24.

Śledczy zbadają, które z rodziców mówi prawdę ws. śmierci dziecka
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

- Dwa lata temu, gdy podejrzani pozbyli się ciała dziecka, ustalili, jak będą wyjaśniali jego brak, a także jak wytłumaczą jego śmierć w przypadku wyjścia sprawy na jaw. Podczas przesłuchania w prokuraturze jedna z osób podejrzanych podała inną wersję, która - jak zeznała - jest prawdziwa. Teraz będziemy weryfikowali procesowo, które wyjaśnienia są prawdziwe - powiedziała rzecznik bielskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Borkowska.

We wtorek prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział na antenie radia RMF FM, że domniemani rodzice chłopca, którego ciało znaleziono ponad dwa lata temu w Cieszynie, ustalili wspólną wersję dotyczącą jego śmierci. Zaznaczył też, że wyjaśnienia podejrzanych różnią się i są weryfikowane.

- Wydaje się uzasadnione przyjęcie, że chłopiec umierając, długo cierpiał - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Andrzej Seremet. - Rodzice Szymona przez ponad dwa lata podjęli różne kroki, prowadzące do zatarcia śladów nieobecności chłopca. W zacieraniu śladów zdarzenia prokuratura podejrzewa udział innych osób, osób z rodziny - dodaje.

Rzecznik prokuratury powiedziała również, że w poniedziałek zostało przeszukane mieszkanie podejrzanych. - Zabezpieczono tam przedmioty mogące mieć związek z postępowaniem - powiedziała. Nie ujawniła jednak, co konkretnie znalazło się w rękach śledczych.

Borkowska zapowiedziała, że prokuratura będzie badała wszystkie wątki sprawy, również ewentualny udział w niej innych osób. - Sprawdzimy wiedzę innych osób o wydarzeniu i jego skutkach pod kątem ewentualnej odpowiedzialności karnej - dodała Borkowska. Śledczy nie wykluczają także przesłuchania w obecności psychologa 7-letniej obecnie córki kobiety podejrzanej o zabójstwo dziecka. Decyzja w tej sprawie nie została jednak jeszcze podjęta.

Rzecznik dodała, że prokuratura zleciła we wtorek katowickiemu Zakładowi Medycyny Sądowej wykonanie analizy porównawczej kodu genetycznego chłopca znalezionego w Cieszynie z profilami DNA podejrzanych w sprawie jego zabójstwa: Beaty Ch. i Jarosława R., a także domniemanego dziadka dziecka i jego siostry. - Wyników spodziewamy się pod koniec tygodnia. To będzie szerokie badanie DNA, które pozwoli potwierdzić tożsamość chłopca. W świetle wyjaśnień podejrzanych nie ma wątpliwości, że dziecko znalezione w Cieszynie to Szymon z Będzina. Wskazują na to także zeznania świadków, którzy zeznają, że od około 2 lat chłopczyk nie był widziany. Ta kwestia wymaga jednak procesowego potwierdzenia - powiedziała Borkowska.

Zwłoki dziecka 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna zauważyli dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Miesiąc później chłopiec został pochowany w Cieszynie.

Śledczy przez ponad dwa lata bezskutecznie starali się ustalić tożsamość dziecka i sprawców jego śmierci. W kwietniu bieżącego roku śledztwo ze względu na ich nie wykrycie zostało umorzone. Obecnie nastąpił przełom po anonimowym telefonie do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Będzinie. Osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że w mieszkającej obok rodzinie od dłuższego czasu nie widziała jednego z dzieci - Szymona.

Podejrzani od kilku dni byli poszukiwani. W sobotę późnym wieczorem wrócili do mieszkania. Wówczas sąsiedzi zawiadomili policję. Domniemani rodzice chłopca zostali zatrzymani, a w poniedziałek aresztowani.

Prokuratura zarzuca 40-letniej Beacie Ch. zabójstwo, za co grozi kara od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie. Kobieta nie przyznaje się do winy. Jej 41-letni konkubent Jarosław R. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. Przyznał się do winy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (53)